4 kilogramy

43 4 5
                                    

Po naszej krótkiej rozmowie zostało tylko wspomnienie. Razem z Jankiem układaliśmy w wyznaczonym miejscu drwa na ognisko. Zuźka znalazła w internecie jakiś przepis na warzywa z grilla, więc Radek taszczył je w swoim plecaku. Czego tam nie było - marchewka, ziemniaki, buraki, kukurydza, pewnie jeszcze wiele, wiele innych dobroci.

Po pierwszym zadaniu dostaliśmy kolejne - znaleźć odpowiednie kije na ognisko. Znaczy, znaleźć kijki, na które nabijemy warzywa do upieczenia. Dziwny pomysł, muszę przyznać, ale nie miałam lepszego, postanowiłam więc posłusznie spełnić polecenie. Janek chyba też wyszedł z takiego założenia, bo jego podniesione ze zdziwienia brwi szybko wróciły na swoje "wrodzone" miejsce.

- Ile mamy tego znaleźć? - zwrócił się do mnie.
- Oj, dość sporo. Jak jest nas z 40, to pewnie ze 40.
- Co ty. Pewnie dwie trzecie nie zje tych "smakołyków" - mówiąc, Janek kreślił cudzysłów w powietrzu. - Sam się trochę boję. Chyba potraktujemy to jako wyzwanie starszoharcerskie...

Przewróciłam oczami. Do tej pory myślałam, że połączenie ziół prowansalskich, sosu rybnego i musztardy delikatesowej będzie zjadliwe. Janek uratował mnie od tego obłędu. Cóż, najwyżej 4 kilogramy warzyw zostaną zjedzone przez samą drużynową, moooże na spółę z "miłością jej życia".

- Ile już masz? - spojrzałam w stronę towarzysza. - Eee, ja mam więcej.
- Noo, tajemnic też macie przede mną więcej - odrzekł Janek. - O czym tak trajkotaliście za moimi plecami, jeszcze zostawiając mnie ze specem od GPS-ów?
- Ach, w sumie nie jest to zbyt ważne - westchnęłam. Janek chyba nie uwierzył moim słowom.

- No dobra, moim zdaniem sprawa jest dość poważna. Widziałam na szyi Leona dziwne ślady. Uważam, że to po przypaleniu od papierosów.
- A skąd niby to wiesz, hmm? - zapytał złośliwie. Szturchnęłam go łokciem w brzuch. Dosyć mocno, bo momentalnie się za niego złapał.
- To nie jest śmieszne. Spróbuj zobaczyć, gdy ubierze coś innego niż mundur czy golf.

Nagle usłyszałam dziwne łupanie.
- Ej, słyszysz? - zapytał Janek. Spotkaliśmy się przerażonymi spojrzeniami. Obejrzałam się za siebie.
- NA DRZEWO! - wrzasnęłam.

Szary mundur, szare oczyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz