Matka chrzestna

16 1 0
                                    

Skierowałem swój wzrok na miarowo palący się ogień. Szum wiatru wokoło mieszał się z dźwiękiem pękających gałązek. Bezchmurne niebo czuwało nad obozowiskiem, tylko pohukiwania zwierząt budziły niepokój u mniej odważnych harcerzy. Wszyscy wpatrywali się w płomień dający przyjemne ciepło i światło, dzięki któremu zażółcone kartki śpiewnika stały się przyjemnie widocznie.

"Ogniska płomienny blask
Ciszą zasiany zielony las
Ciesz się z wszystkiego tego co masz
Daj ludziom wesołą twarz

Łap iskry szczęśliwych lat
W szarym mundurze lepszy jest świat
Czerwony ogień wypali ci
Pamiętnik harcerskich dni

Gdy kiedyś spotkasz przyjaciół swych
Dotkniesz munduru, poczujesz łzy
Zawołasz wnuki, opowiesz im
Jak dobrze było wśród nich"

Ognisko przyświecało twarze zebranych wokół niego harcerzy. Skierowałem wzrok na nieznajomych. Oprócz drużynowej "Aurory" i Huberta nie poznałem nikogo innego. Na przeciw mnie siedziało dwóch chłopaków, na oko 12 lat. Zupełnie jak ogień i woda - jeden okrąglejszy, drugi nad wyraz wyrośnięty. Śmiali się wzajemnie ze swoich żartów. Najlepsi kumple, pomyślałem. Nikt inny niż najlepszy kumpel nie zaśmiałby się z żartu "Co mówi Japończyk, gdy widzi okno? ... Toshiba!".

Nagle Alicja mnie szturchnęła. Jej chichot nie zwiastował niczego dobrego, przynajmniej dla mnie.
- Popatrz na tę dziewczynę po prawej - szepnęła, tłumiąc głośniejszy śmiech. Nie wypada zajmować się głupotami przy obrzędowym ognisku. Zerknąłem tam, gdzie wskazała. Zobaczyłem dziewczynę opierającą swoje łokcie o kolana. Wyglądała... hmm... zwyczajnie, po prostu wpatrywała się w jeden punkt.
- No i co? - zapytałem Alicji. - O co biega?
- Założę się o stówę, że ktoś po tym obozie zmieni status na Facebooku... - zaśmiała się, ale ciągle cichuteńko.
- A co? Jeszcze nie zmieniłaś? - mruknąłem, bo niestety domyśliłem się o co jej chodzi.

Tym punktem, w który obsesyjnie gapiła się wskazana dziewczyna byłem ja.
- Alicja, opanuj się - uprzedziłem ją po chwili. - Nie planuj mojej przyszłości.
- Ojej, nie? A to szkoda, bo już wybierałam prezent komunijny dla waszego dziecka, gdy mnie poprosicie na matkę chrzestną.
- Na początku będę świadkiem na ślubie twoim i Leona - odbiłem. Widocznie za słabo. Alicji nawet to nie ruszyło.

Powinienem się tym martwić?

Szary mundur, szare oczyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz