Składnica

30 2 0
                                    

Oglądałam kolejny odcinek "Ojca Mateusza", gdy mój telefon postanowił o sobie przypomnieć.
- Hejka - napisała do mnie Wiktoria, znaczy Zuzia. Wiedziałam, że coś się święci. Zastanawiałam się jedynie co.
- Bo wiesz, Janek ma urodziny w czasie naszego biwaku - sprawa się wyjaśniła.
- Wiem - odpisałam niechętnie. - Pewnie chcesz mu coś kupić? To nie do mnie, prędzej do Leona czy Karola.
- Alicja, nieprawda. I tak wiem, że Ty go najlepiej znasz.

Może z 10 lat temu tak było, teraz na pewno nie. Zatrzymałam się na zbieraniu kart piłkarskich, nie wiem, czy teraz nadal je kolekcjonuje. Pamiętam fascynację FC Barceloną, potrafię wymienić wszystkie wzory koszulek z poszczególnych sezonów, które miał.
Ale teraz?
Nie znam go już. To tak naprawdę obcy człowiek. W sumie, czy ja kogokolwiek znam? Nawet siebie... Chyba nie do końca.

- Kup mu, co uważasz za słuszne - odpisałam po dłuższej chwili refleksji.
- O nie nie, na pewno nie. Jedziesz ze mną i kupujemy. Bez dyskusji.
- Niby gdzie jedziemy?
- Do składnicy.
- No chyba nie. 40 km? Rowerem? W grudniu?
- Alicja, nie marudź... Radek z nami pojedzie. Przy okazji uzupełnimy ekwipunek harcówki. Przecież wiem, że kochasz harcerskie zakupy w składnicy.
Tym oto sposobem przegrałam bitwę na wiadomości. Musiałam się ugiąć przed drużynową. Zostało mi tylko liczyć, że rodzice nie pozwolą mi jechać.

- Mamo, powiedz "nie"... - powiedziałam.
- O co chodzi? - zapytała.
- No... Tak po prostu powiedz...
- Tak, możesz - odparła złośliwie, po czym mnie przytuliła.
- No, mamo! Miałaś się nie zgadzać... - rzekłam zawiedziona.
- Wyjaśnij mi najpierw w czym rzecz, okej? Potem pomyślimy.
- Bo Wiktoria, znaczy Zuźka, chce jechać do składnicy... 40 km stąd...

- Rowerem? W takim razie rzeczywiście ci nie pozwalam.
- Nie, nie rowerem. Pojedziemy z byłym drużynowym, Radkiem. Samochodem.
- Radek jest przecież bardzo sympatyczny, dlaczego nie chcesz?
- Już nieważne - westchnęłam po kilku chwilach zastanowienia. - Niech tam jej będzie, pojadę...

Nie chciałam przyznawać się, dlaczego mam taki opór do zakupów. Moi rodzice także doskonale wiedzą, że po składnicach harcerskich mogłabym latać godzinami. Na moje szczęście mama odpuściła i nie zadawała mi więcej pytań. Mam nadzieję, że się nie domyśliła, o co biega... Wiem, że jest do tego zdolna. Niestety. To taka tajemna moc chyba wszystkich mam.

Szary mundur, szare oczyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz