Jak mogłam się domyślić, rodzice pozwolili mi zostać w domu i nie iść do szkoły. Przez cały tydzień! Postanowiłam jednak wybrać się na środową zbiórkę drużyny, która wyjątkowo miała odbyć się w remizie OSP Dziędzielów. Z jakich względów? Wiadomo.
Ubrałam się w mundur, w którym wcześniej odwinęłam rękawy. Nikt nie musiał przecież oglądać moich blizn po użądleniach. Gdyby Wiktoria-Zuzia chciała się przyczepić, miałam przygotowany fragment regulaminu mundurowego. Niby jest w nim mowa o warunkach atmosferycznych, ale... i na to znalazłam dyplomatyczne wyjaśnienie. Jest wielka szansa, że rozpęta się niezła burza, gdy któryś z rodziców małych harcerzy mnie zobaczy, jeszcze wymyśli, że w domu mam pluskwy albo inne robactwo.
Główna sala remizy prezentowała się zwyczajnie. Ogromna, trochę pusta. W sumie zapełnia się tylko przy nielicznych okazjach, takich jak wesela. Tak, u nas na wsi wesela czasem odbywają się w remizie. Hubert, moja bratnia harcerska dusza z ostatniego obozu, rodowity łodzianin, twierdzi, że to dość prowincjonalne. W wielkich miastach wesela organizuje się przecież w hotelach lub innych wytwornych lokalach. Biedny, nigdy nie pozna klimatu wiejskiego weseliska.
Gdy zbiórka w końcu się rozpoczęła, obdarzyłam dyskretnym spojrzeniem każdego jej uczestnika. O dziwo, nie było wśród nich Janka. Nie skupiałam się nad tym jakoś bardzo, mając do zrobienia wiele o niebo ciekawszych rzeczy. Drużynowa objaśniała zastępom harcerzy symbolikę lilijki, gdy ja z harcerkami starszymi poznawałam nowy sposób na układanie ogniska.
Oczywiście wszystko na zewnątrz. Stos syberyjski nie sprawił nam większych problemów, co nie znaczy, że się wcale nie pojawiły... Z wielkim żalem poinformowałam dziewczyny, że dziś ćwiczymy tylko na sucho. Zastępowa dziewczyn zaprosiła je jednak na wspólne ognisko następnego dnia, na jej podwórku.
Wróciłyśmy do środka, gdzie odbywały się zawody w "literki". Zabawa polega na tym, że każda z rywalizujących grup musi ułożyć ze swoich ciał kształt ustalonej litery. U naszych harcerzy sprawdza się ona doskonale. Szczerze powiedziawszy, harcerki starsze też ją bardzo lubią...
Zawiązaliśmy krąg, drużynowa puściła iskierkę. Ostatnim punktem zbiórki było sprzątanie. Na szczęście poszło sprawnie. Potwierdziłam jeszcze wypełnienie kilku zadań prób harcerza, po czym poszłam do domu. Dopiero we własnym pokoju naszła mnie refleksja, co się stało z Jankiem. Zastanawiałam się nad tym dłuższą chwilę, później stwierdziłam jednak, że nie warto. Wysłałam prośbę o lekcje do Leona.
CZYTASZ
Szary mundur, szare oczy
Teen FictionMożna mieszkać po sąsiedzku, ale się nie znać. Można chodzić razem do jednej klasy, ale ze sobą nie rozmawiać. Można należeć do rodzin, które się przyjaźnią, ale unikać się na każdym kroku. W drużynie harcerskiej nie jest to możliwe. Jak poradzą s...