Uzależnienie

26 1 7
                                    

Gdy się obudziłam, było już jasno. Jechaliśmy jakąś ulicą. Leon wciąż był obok. Uśmiechał się delikatnie, czytając jakąś książkę.
- Gdzie my jesteśmy? - zapytałam.
- Na autostradzie - odparł. - Wyspałaś się?
Kiwnęłam głową. Na wyświetlaczu mojego telefonu pojawiło się milion powiadomień. 37 nieodebranych połączeń od taty, o 5 więcej od mamy. 58 nieodczytanych wiadomości od Kamila. To jego numer właśnie wybrałam.

- Siostra? TY ŻYJESZ? - ucieszył się Kamil. - Mamo, tato! Alicja żyje!
Przestraszyłam się troszkę. Czy wszyscy myśleli, że zginęliśmy w płomieniach?
- Nie było tak źle - powiedziałam. - Zdążyliśmy się ewakuować.
- I gdzie teraz jesteście?
- W autokarze. Wracamy do domu.
- Martwiliśmy się o ciebie, Ala... W Internecie pisali, że baza harcerska spłonęła...
Poczułam ukłucie w sercu. Zrobiło mi się szkoda tego miejsca. Wszystko nowe, tyle pracy włożonej w powstanie tego ośrodka. Wystarczyło kilka godzin. I został proch...

- Możesz powiedzieć, że za jakieś 2 godzinki będziemy - podpowiedział mi Leon. Ucieszyłam się. 2 godziny i w końcu będę w domu.
- Za dwie godziny się zobaczymy - powiedziałam Kamilowi.
- W końcu... - odparł. - No nic, nie przeszkadzam ci. Ciesz się jeszcze swoją miłością, potem będziesz miała tylko mnie...
- Kamil! - fuknęłam na niego, jednak już nie usłyszał. Za szybko się gad rozłączył.

- Twój brat dobrze mówi - zaśmiał się Leon. - Niby ponad 2 tygodnie ze sobą spędziliśmy, ale jakoś za dużo nie rozmawialiśmy...
- Żałujesz?
- Jeszcze jak...
- Sarkazm.
- Wcale nie...
- A wcale tak.
- Wcale nie, Alicja...

- Ludzie, co się tak kłócicie? - zapytał Janek, który nielegalnie przemieszczał się po autokarze. - Co to za małżeński spór?
- Nie no, kolejny... - jęknęłam. - Wszyscy faceci na to chorują?
- Niby na co?
- Jak to: na co? Na uzależnienie całego życia od dziewczyn i kobiet.
- No, na pewno - obruszył się Janek. - A ja jestem tego najlepszym przykładem.
- Raczej ty i Natalka - dodałam. Jak dla mnie to śmieszne. Dla Janka chyba nie bardzo.

Na szczęście mój przyjaciel nie obrażał się długo.
- Mam kilka informacji. Ale cii... - szepnął. - Po pierwsze, Zuzia się odnalazła.
- Dzięki Bogu...
- Znalazł ją jakiś strażak. Jest w szpitalu na obserwacji. Podrażnienie płuc dymem, czy coś takiego... Po drugie, warto było wydać kasę na ubezpieczenie. Zwrócą koszty za ten autokar i dni, których nie wykorzystaliśmy. A po trzecie, to... wybrałem nowe imię dla brata. I mam już aprobatę rodziców...
- Ooo, fajnie! A jakie?

No super. Akurat teraz Janek zdał sobie sprawę, że chodzenie po autokarze jest niebezpieczne i wrócił na swoje miejsce. Jaki grzeczniutki...

Szary mundur, szare oczyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz