Dziura i plusy

18 2 0
                                    

- Hej... - Natalia oczywiście starała się usiąść obok mnie. Kuba jej wcale tego nie utrudnił. Dzięki, proroku. Teraz sam sobie prorokuję, że nie będę miał spokojnego wieczoru. Alicja siedziała obok Leona i Huberta.
- Hej? - odpowiedziałem, udając, że nie wiem, o co TYM RAZEM jej chodzi.
- Jutro mamy obozowy dzień wolny... - uśmiechnęła się figlarnie. - Może chciałbyś przejść się gdzieś... ze mną?
Wziąłem głęboki oddech. Plan był prosty: cokolwiek by się nie działo, nie zgodzić się. Asertywność ponad wszystko.

- Wiesz co? Jutro mamy zaplanowany caluteńki dzień. Wychodzimy budować szałasy do lasu - powiedziałem zgodnie z prawdą. - Nie będę miał czasu.
- A gdybyś tak pogadał z drużynową? - Natalia nie dawała za wygraną.
- Niestety. Akurat ja prowadzę te zajęcia.
- Szkoda. Musimy się umówić kiedy indziej. Bo nie wiem, czy wiesz, ale... - tu przerwała, śmiejąc się dziwacznie. Jej koleżanki cały czas namiętnie komentowały moje zachowanie. Serio to aż tak interesujące? Nie wydaje mi się. Jak dobrze, że mieszkam w szczerym polu, czytaj: w Dziędzielowie. Wystarczająco dużo kilometrów od Łodzi. I brak bezpośredniego połączenia. Mieszkanie w dziurze ma swoje plusy...

Natalia zadawała mi setki innych, durnych pytań, na które zdawkowo odpowiadałem, modląc się w duchu, aby ognisko dobiegło końca. Po godzinie nadeszło wybawienie.
- Ojej, skończyło się drewno - zauważyła Zuzia.
- Ja pójdę - szybko się zgłosiłem.
- To ja z tobą - dodał Leon.
- Tak? Dzięki chłopaki - uśmiechnęła się Zuzia. Ku niezadowoleniu mojej pożal się Boże "wielbicielki" podniosłem się z miejsca. Drużynowa na szczęście nie pozwoliła jej iść z nami...
- Masz przerąbane... - szepnął Leon, gdy odeszliśmy wystarczająco daleko.
- No co ty nie powiesz...

Weszliśmy do składziku i cudem przekopaliśmy się przez sterty najróżniejszych rzeczy. Zajęło to nam dłuższą chwilę. Drewno, o ironio, było w rogu namiotu.
- Weźmy więcej, to się zostawi na zewnątrz i nie będziemy musieli tak latać... - zaproponowałem.
- A jak spadnie deszcz?
- Co ty... Susza i susza. Niestety.
Spakowaliśmy sporą ilość drewna. Wychodziłem ze składziku, gdy...

- Ładnie to tak?! - wrzasnął rozsierdzony, jakby zazdrosny chłopak.

I wcale nie był to Leon.

Szary mundur, szare oczyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz