Niestety nadszedł i ten dzień, którego uczniowie boją się najbardziej. Wystrojony w białą koszulę pomaszerowałem na uroczystości rozpoczęcia roku szkolnego. Niby drugi rok w tej samej szkole to nic strasznego. Ja jednak miałem dość nowej koleżanki z klasy, która codziennie wysyłała do mnie po kilkadziesiąt wiadomości. Wiem, że do Alicji także. Wymienialiśmy się screenami co ciekawszych fragmentów. Może Antonina nie pójdzie z tym do sądu...
Wyszedłem z kościoła w towarzystwie Kuby. Ostatni raz widziałem się z nim jeszcze na obozie. Cóż powiedzieć, denerwuje mnie czasem swoimi dowcipami, ale, pomijając ten fakt, równy z niego gość.
- Pisała do ciebie jakaś Antonina Kaczmarczyk? - zapytałem.
- Kto? Nie - zaprzeczył. - Skąd ten pomysł?- Wypisuje do mnie od kilkunastu dni jakaś dziewczyna. Do Alicji tak samo. Myślałem, że wszystkich tak atakuje.
- Widocznie nie... Może wpadliście jej w oko... - odparł.
- Taaak, ja i Alicja. Równocześnie.
- A skąd jest?
- Chyba z Zielonej Góry.
- No to widzisz, stary. W wielkim świecie wszystko jest możliwe. Nie to, co u nas, na takim zadupiu zabitym dechami.Obaj poszliśmy do auli, gdzie w tym roku rozpoczęcie miały drugie klasy. Szukaliśmy naszej wychowawczyni, Magdaleny Janusz. Na próżno. Za postawioną tablicą "2a" siedział nie kto inny jak Albert Mickiewicz.
- Dzień dobry - przywitaliśmy się chórem.
- Dobry, dobry, chłopaki - odpowiedział w swoim stylu nauczyciel.
- Przepraszam, ale nie ma pani Janusz? - zapytał jak zwykle odważny Kuba.
- Wyjaśnię wam wszystko w sali, ok? A teraz proszę was, idźcie poszukać jakiejś nowej dziewczyny, co ma do nas dołączyć. Jej mama bombarduje mnie telefonami, że się biedna zgubiła.Wyszliśmy z auli.
- Chwila, to teraz Albercik będzie naszym wychowawcą?! - zapytał natychmiastowo Kuba.
- Wygląda na to, że tak - odparłem bardzo zadowolony.
- On jest spoko, nie to, co baba-Janusz.
- Przy niej to on nie jest "spoko", tylko wielki, wspaniały, wybitny.
Z naprzeciwka szła właśnie Alicja z Leonem.
- Już robicie sobie wagary? - spytała nas.
- Nieładnie - pokręcił głową Leon.
- Nie - zaprzeczył zwięźle Kuba.
- Idziemy szukać nowej koleżanki - dodałem z wymuszonym uśmiechem.Przeszliśmy dosłownie kawałek, gdy 20 metrów dalej zauważyliśmy biegnącą ku nam dziewczynę.
- Jejku, moi wybawcy! - krzyczała.
- Sorry, stary, ja się zmywam - powiedział Kuba, odwrócił się na pięcie i dołączył do Alicji oraz Leona. Zostałem sam na polu bitwy.
- Dzięki, Kubuś - mruknąłem sam do siebie. - Zawsze można na ciebie liczyć...
CZYTASZ
Szary mundur, szare oczy
Teen FictionMożna mieszkać po sąsiedzku, ale się nie znać. Można chodzić razem do jednej klasy, ale ze sobą nie rozmawiać. Można należeć do rodzin, które się przyjaźnią, ale unikać się na każdym kroku. W drużynie harcerskiej nie jest to możliwe. Jak poradzą s...