Ostatnia osoba

34 2 0
                                    

Milczeliśmy oboje. Ciężko mi było wydusić z siebie jakiekolwiek słowo. Nie ze względu na samopoczucie fizyczne, rzecz jasna. Wiedziałam jednak, że jeżeli nie ja, to nikt. 
- Dzięki, że mnie uratowałeś. Wiktoria-Zuzia mi wszystko opowiedziała - zaczęłam.

- Spoko... - odparł enigmatycznie Janek.
- O co chodziło z tą rejestracją w ośrodku?
- Tak jak mówiłem wcześniej, naprawdę! Niczego nie zmyśliłem. Ty też mi nie wierzysz?
- Nie no, wierzę. Przecież wiem, jak jest. Rodzice zresztą też wiedzą, jak to między nami wygląda.
- No właśnie, nie wygląda... Alicja...

Hmm.... Ciekawe przez kogo ta nasza relacja "nie wygląda"?
To wszystko się za szybko dzieje, już nie nadążam... W drużynie jesteśmy razem od niecałego miesiąca, a tutaj na pokładzie próba pogodzenia się, kilka kłótni. Brawo my. Inni, normalni ludzie jakoś potrafią rozwiązywać sprawy po ludzku. A my, impulsywnie jak zwierzęta, jak hieny, okapi, kapibary, nie wiem nawet, co jeszcze.

- Wiem, co zawaliłem. Uwierz, zdaję sobie z tego sprawę. Żałuję, ok? Zachowałem się jak kretyn, jak jakaś ameba. Ale pozwól, pozwól mi to naprawić... Ala... - powiedział Janek.
- Ja ci co chwilę pozwalam, a kończy się jak zwykle. Tak, nie gap się tak na mnie. Zawsze wszystko psujesz. Potem ja zostaję z niczym. I nie wiem, czy jestem na tyle durna, żeby dawać ci kolejne szanse. 

- Nie chcesz tego, prawda? -  szepnął Janek. - Nie chcesz, żebyśmy znowu byli przyjaciółmi. 
- Wow, w końcu załapałeś. Brawo. Dokładnie, nie chcę tego. Chcę spokoju - skłamałam. Dopiero jak to wszystko wypowiedziałam, zrozumiałam, że przegięłam na całej linii. W zielonych oczach Janka zalśniły łzy, które z trudem powstrzymywał. Pożegnał się z Kamilem. Potem wyszedł.
- Przepraszam! - krzyknęłam za nim. Nie usłyszał już...

Skierowałam się w stronę łazienki. Puściłam wodę, wylałam na siebie chyba z pół butelki mojego mirabelkowego płynu do kąpieli. Chciałam oddać się przyjemności. Lustro w łazience aż zaparowało. Po prysznicu wytarłam się w mój bambusowy ręcznik.

Włożyłam piżamę, umyłam zęby. W końcu wylądowałam we własnym łóżku. Chwila, jeszcze posmarować maścią miejsca tych 12 użądleń. Miałam ogromne szczęście, że tak podle nie zakończyłam swojego żywota. Dzięki szybkiej reakcji. Dzięki... Jankowi. Nie mogłam przestać o nim myśleć.

Przeczytałam kiedyś, że ostatnia osoba, o której myśli się przed spaniem albo wnosi w życie człowieka szczęście, albo ogromny ból. Łza spłynęła po moim lewym policzku. Zasnęłam, wyobrażając sobie doskonale znanego mi zielonookiego bruneta. 

Szary mundur, szare oczyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz