***PERSPEKTYWA ALICJI***
Stół w naszym ogrodzie został już zapełniony najróżniejszymi przekąskami.
- I po co to wszystko? - moja mama złapała się za głowę. - Dla naszej ósemki?
- Chyba dziesiątki - poprawił ją tata, kładąc ręce na jej coraz mocniej zaokrąglającym się brzuchu.
- Nie patrz tak na mnie, mamo - podniosłam ręce do góry na znak niewinności. - To Kamil z Damianem uparli się na taką ilość jedzenia.Nasza skromna dwurodzinna uroczystość miała oczywisty cel. Poznanie płci dzieci, które pojawią się na tym świecie od zewnętrznej strony już za kilkanaście tygodni. Nie czułam stresu. Nie miało dla mnie znaczenia, czy w naszej rodzinie powitamy moją siostrę, czy kolejnego brata. Kamil zresztą zapowiedział już, jakiego koloru ubranka mamy kupować. W przypadku Lewandowskich był to kolor różowy.
Spotkanie powoli zaczęło żyć własnym życiem. I jedni, i drudzy rodzice niezmiernie cieszyli się na kolejnych potomków. Wizja posiadania bobasa w domu bardzo im się podobała. Najstarszym chłopakom było wszystko jedno. Janek przyswoił już myśl o posiadaniu młodszego rodzeństwa. A ja? Starałam się zachować stoicki spokój. Nie zawsze wychodziło. Zresztą, nie musiało. Emocje są fajne. Tak, zmieniłam zdanie. Emocje są fajne.
- To co, uroczysty moment? - zapytał Janek z uśmiechem na ustach. Za sobą ciągnął dwa baloniki napełnione skrawkami kolorowej bibuły. Oba podpisane tak, aby nie było szansy na pomyłkę. Jeden podał mojej mamie, drugi wręczył swojemu tacie. Kamil włączył nagrywanie. Dorośli wcale nie byli zadowoleni z tego powodu.
- To dla potomności - powtórzył po raz kolejny, widząc krzywe miny starszych.- Dziesięć, dziewięć, osiem - Damian rozpoczął odliczanie. - Siedem, sześć, pięć, cztery...
Zamknęłam oczy. Postanowiłam przegapić moment przebijania baloników.
- Trzy, dwa, jeden... ZERO!
Usłyszałam pęknięcie baloników, a po chwili dźwięki radości. Na trzy otwierasz oczy, Alicja. Raz, dwa, trzy.Pod nogami rodziców Damiana i Janka leżały serpentyny w niebieskim kolorze. Pod nogami rodziców Kamila, Alicji i nienarodzonej jeszcze dziewczynki - różowe. Poczułam lekkie ukłucie w sercu. Lubiłam być jedyną dziewczyną w domu, w sąsiedztwie. Teraz się to zmieni, Alicja. Nie dostałam jednak wiele czasu na przemyślenia, gdyż na plecy rzucił mi się uszczęśliwiony Kamil.
- To będzie Martynka - szepnął mi do ucha Janek.Nie będzie żadnej Martynki. Ja już o to zadbam.
CZYTASZ
Szary mundur, szare oczy
Novela JuvenilMożna mieszkać po sąsiedzku, ale się nie znać. Można chodzić razem do jednej klasy, ale ze sobą nie rozmawiać. Można należeć do rodzin, które się przyjaźnią, ale unikać się na każdym kroku. W drużynie harcerskiej nie jest to możliwe. Jak poradzą s...