Ze szpitala (a raczej naszego gminnego ośrodka) wyszłam dzień później. Nadal nie czułam się najlepiej, ale wolałam cierpieć w zaciszu własnego domu, niż w obskurnej, długo nie remontowanej sali. Leżałam na kanapie w salonie, oglądając kolejny z rzędu odcinek "Ojca Mateusza", gdy nagle rozległ się dzwonek do drzwi. Usłyszałam kroki zbiegającego po schodach Kamila, który chwilę później wpuszczał do przedsionka gości. Zastanawiałam się, kto to może być.
- No i gdzie jest nasza poszkodowana? - w pokoju rozległ się dobrze znany mi głos, ale, ku mojemu zdziwieniu, tylko jeden. Byłam przekonana, że widziałam kogoś jeszcze. - Jak się czujesz?
- Czuwaj, druhno drużynowa! Przyboczna Alicja Lewandowska melduje średnie samopoczucie. Stan aktualny! - trochę mnie poniosło, ale harcerska dusza zawsze dyżuruje. Nawet wtedy, kiedy mi się nic nie chce.
- A ty jak tam?- W porządku, już nic nie czuję. Użądliły mnie przecież tylko 2 osy.
- A co z harcówką? - nie mogłam się powstrzymać od zadania tego pytania.
- Przyjechali strażacy, wywrócili ją do góry nogami. Powiedzieli, że na wszelki wypadek z szafy lepiej wszystko wyrzucić, a inne rzeczy solidnie wytrzepać i wyszorować. Jeden z nich twierdził, że osy zostawiają swój zapach i dlatego trzeba tak dokładnie posprzątać, ale ile jest w tym prawdy? Wiem jedynie, że mój błąd będzie nas, niestety, słono kosztował.- Ale jak to: twój błąd? - nie ukrywałam zdziwienia. - O co chodzi?
- Gdy jechaliśmy na obóz w lecie, to przed samym wyjazdem otworzyłam w harcówce okno, pamiętasz? - usłyszałam, po czym skinęłam głową na potwierdzenie. - No i zapomniałam je zamknąć... Pewnie wleciały tam i uwiły gniazdo... Przepraszam... - żal prawie że tryskał z oczu Wiktorii, to znaczy Zuzi.- Hej, to nie twoja wina... Zapomnieć ludzka rzecz - próbowałam ją trochę pocieszyć, niestety bezskutecznie. - Zresztą, mogłam pomyśleć też o tym ja, Karol, Marcelina... Trudno, stało się, jak się stało.
- Nie masz do mnie żalu? - zapytała. - To przeze mnie niemalże się udusiłaś...
- Zuzia, skąd... Nie obwiniaj się za to, proszę. A teraz opowiadaj, co się tam później działo, jestem okropnie ciekawa...Zuzia opowiedziała mi całą historię, łącznie z reakcją Janka... Zachował się... no właśnie... Tak, jak ja nigdy w życiu bym się nie zachowała. A potem ten "szpital", czerwone od płaczu oczy... Już nic nie rozumiem.
- No chodź tu, co się będziesz wiecznie wstydził - rzuciła Wiktoria, to znaczy Zuzia, w stronę przedsionka. Moim oczom ukazał się Janek. - Ja już pójdę, porozmawiajcie sobie. Zdrówka, Alicja!I wyszła. Zostawiła mnie. Z nim.
"Porozmawiajcie sobie".
CZYTASZ
Szary mundur, szare oczy
أدب المراهقينMożna mieszkać po sąsiedzku, ale się nie znać. Można chodzić razem do jednej klasy, ale ze sobą nie rozmawiać. Można należeć do rodzin, które się przyjaźnią, ale unikać się na każdym kroku. W drużynie harcerskiej nie jest to możliwe. Jak poradzą s...