Wydało się

35 2 0
                                    

Stałem i płakałem. Na środku korytarza.  Nie obchodziło mnie, że wokół siedzieli ludzie. Jakieś babcie zaczęły mnie obgadywać, że "taki duży chłopak, a tak się mazgai". No i co? Ja straciłem przyjaciółkę! Straciłem... straciłem ją...
I to jeszcze wtedy, gdy tak zawaliłem! Gdy ona myślała, że jestem najnikczemniejszym człowiekiem we wszechświecie! Nie zdążyła dowiedzieć się prawdy! Jestem głupi! Bardzo głupi.

Gdy pielęgniarka skończyła swoje zajęcia, postanowiła wyjść z salki i wyrwać mnie z mojego poważnego kryzysu egzystencjalnego.
- Pacjentka znajduje się piętro wyżej, przenieśli ją, ze względu na jej stan zdrowia.
Natychmiastowo wróciłem do świata żywych. Nie mówiąc pielęgniarce nawet "dziękuję", ruszyłem w stronę schodów. Staruszki jeszcze coś marudziły, ale już nie usłyszałem. Nie interesowało mnie nic i nikt, prócz Alicji.

Zapukałem już do właściwej sali i nie czekając na pozwolenie, otworzyłem drzwi. Moim oczom ukazały się trzy postaci: pan Adam i pani Joanna, czyli rodzice Alicji oraz oczywiście ona. Leżała na łóżku, wpatrując się we mnie swoimi szarymi przeze mnie oczami.
- Dzień dobry - powiedziałem niepewnie.
- Witaj, Janku. Miło, że przyszedłeś - odpowiedziała mama Ali. Sama poszkodowana się nie odzywała. Nic dziwnego, wyglądała blado. Najważniejsze jednak, że żyje.

- Wpuścili cię tu? - zapytał pan Adam.
- Z małymi problemami, ale tak.  Jak się czujesz? - zwróciłem się do Alicji.
- Bywało lepiej - odpowiedziała cicho. - Skąd tam się wziąłeś?
- Umówiliśmy się na sprzątanie harcówki. Ja i Karol się spóźniliśmy, ty i Zuzia zaczęłyście wcześniej. W szafie osy założyły gniazdo, wyleciały i zaczęły atakować. Straciłaś przytomność, Zuzia wyniosła cię z harcówki. Chwilę później się pojawiliśmy, Karol wezwał karetkę, przyjechali po ciebie... - opowiedziałem wszystko starannie, wywołując niemałe emocje u rodziców Ali.

- Pamiętam tylko, jak otwierałam szafę. I że mnie bolało. Zuzi i Karolowi nic nie jest?
- Wszystko z nimi ok, Zuzię użądliło tylko dwie osy, ciebie aż 12.
- Kto... kto mi pomógł?
- Ja - odpowiedziałem po dłuższej chwili zastanowienia. Alicja nie odpowiedziała, bo do sali wszedł Kamil.

- Janek? Co ty tu robisz? - zdziwił się. - Chwila, chwila. Czy wy nie macie nam coś do powiedzenia, co?
- Yyy... chyba nie.
- To czemu pani w rejestracji powiedziała mi, że w sali są rodzice i, uwaga, chłopak Alicji?

Pięknie. Wydało się.

A więc zawsze kłamstwo ma krótkie nogi.

Szary mundur, szare oczyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz