***PERSPEKTYWA JANKA***
Naraz zawładnęły mną strach i jakieś dziwne uczucie nadziei. Bałem się, że za chwile poleje się krew. Moja krew. Zamarłem, gdy zakapturzona postać o chyba znajomym mi głosie wybijała Danielowi z ręki scyzoryk. Doskonale wiedziałem, że jeden nieprzemyślany ruch może skończyć się tragicznie. Udało mi się wyrwać z szaleńczego uścisku. Stanąłem obok Ali i oparłem się o jej ramię, chwiejąc się na nogach.
Scyzoryk upadł na bruk. Alicja szybko zgarnęła go z chodnika. Wrogom pozostała walka na gołe pięści. Na szczęście. Okładali się ciosami. Żadna ze stron nie chciała odpuścić. Mroczki przed oczami utrudniały mi rozpoznanie mojego obrońcy.
- Kto... kto to jest? - zapytałem Alicji łamiącym głosem.
- Radek... - szepnęła. Nabrałem podziwu do byłego drużynowego "Narnii". Wcześniej wiedziałem o nim właściwie tylko tyle, że zostawia drużynę.Miałem wrażenie, że czas okropnie się wlecze. Sekundy na moim rozklekotanym zegarku przeskakiwały ślamazarnie. Poczułem uderzenie gorąca. Tak, uciekanie z domu z prawie czterdziestostopniową gorączką to nie był najlepszy pomysł. Jednak gdy dostałem telefon od przerażonego Karola musiałem, po prostu musiałem interweniować. Jestem najstarszym facetem w tej drużynie. Czuję się za nią choć trochę odpowiedzialny.
Minęły wieki, zanim nadeszła pomoc. Miejscowa policja obezwładniła napastnika. Radek przykładał gazę do zakrwawionego łuku brwiowego. Krew ciekła mu również z nosa. Skarbnik hufca szybko opatrzył jego rany. Jeden z policjantów właśnie zamykał Daniela w radiowozie. Ja chyba prędzej zamknąłbym go na oddziale psychiatrycznym. Mam nadzieję, że dostanie za swoje. Wiem, co dosypał Zuźce. Nie wiem tylko dlaczego.
- Wróćmy do szkoły - powiedziałem do Alicji.
- Karetka długo nie odjeżdża, martwi mnie to - rzuciła.
- Chodź. Na pewno nie jest aż tak źle.
Szybko dostaliśmy się do sali gimnastycznej. Poczułem ulgę, gdy ujrzałem opartą o kozła przytomną już drużynową. Podałem mały kartonik ratownikowi medycznemu.
- To ta substancja - powiedziałem.
Medycy zrobili wielkie oczy. Niecodziennie patrzy się na tak silne leki uspokajające.Alicja poprosiła mnie na bok. Popatrzyła mi prosto w oczy.
- Janek, czy ja dobrze myślę? To mogło ją zabić, prawda?
Wziąłem głęboki oddech. Zawahałem się. Byłem pewny co do tej substancji, nie chciałem jeszcze dołować Ali. Postanowiłem jednak, że powiem jej prawdę.
- Prawda - odrzekłem.
CZYTASZ
Szary mundur, szare oczy
Fiksi RemajaMożna mieszkać po sąsiedzku, ale się nie znać. Można chodzić razem do jednej klasy, ale ze sobą nie rozmawiać. Można należeć do rodzin, które się przyjaźnią, ale unikać się na każdym kroku. W drużynie harcerskiej nie jest to możliwe. Jak poradzą s...