Obóz spał. Oczywiście oprócz nas, wartowników. Bezchmurne niebo szerzyło się nad drzewami już kolejną noc. Dobry czas na obserwację gwiazd, którym Alicja robiła chyba miliony zdjęć. Ciekawe, ile ma jeszcze miejsca w pamięci aparatu.
- Szkoda, że już za te kilka dni wracamy... - westchnęła.
- Dla mnie wystarczająco - stwierdziłem.
- Mimo wszystko jeszcze ten tydzień dłużej moglibyśmy zostać...
Będąc całkowicie szczerym, nie podzielałem zdania Alicji. 3 tygodnie to dla mnie bezapelacyjnie odpowiedni czas. Na pewno nie za krótki, choć wiadomo, że nie za długi. Szybko to wszystko mija.- Następna noc też będzie na pewno nie do końca przespana - powiedziała Alicja.
- Czy ja wiem? Jak szałasy nie pospadają nam na głowy powinno być fajnie.
Noc poza obozowiskiem od dłuższego czasu była przewodnim motywem rozmów harcerzy, w szczególności tych młodszych.
- Właśnie, Janek. Miałeś mi powiedzieć, co tak bardzo cię ucieszyło. Aktualne?
Uśmiechnąłem się. Jasne, że aktualne.- Rozmawiałem z mamą. No wiesz, cały czas była w szpitalu przez ten stan przedrzucawkowy czy coś... Okazało się, że lekarz pomylił wyniki badań z jakimiś danymi do pracy naukowej... I mama, i brat są całkowicie bezpieczni.
- Czyli jednak dobre informacje z patologii ciąży istnieją - odparła Alicja z uśmiechem. - Myślisz, że zdążymy?
- Ale na co mamy zdążyć? - zapytałem.
- Jak na co? Na poród! - wyjaśniła. - A tak właściwie porody... Chociaż wcale mnie nie zdziwi, gdyby nawet się z tym spiknęły...
- Trudno się nie zgodzić.Czas mijał bardzo szybko, rozmawialiśmy o mniej i bardziej ważnych rzeczach. Zegar tykał, jak nie dosłownie, to choć w przenośni...
- Ja naprawdę myślałam, że wy się z Leonem pobiliście - przyznała Alicja po chwili ciszy. - Gdy zobaczyłam was obydwu takich roztrzęsionych, to tylko jedno przychodziło mi na myśl...
- W sumie tak... - odpowiedziałem. - Ale to ten wariat mnie zaatakował. I jeszcze na złość tak na imię miał...- No właśnie... Zamierzasz teraz negocjować zmianę imienia dla brata?
- Tak.
- Ooo, a mogę wiedzieć, na jakie?
- Z tych kończących się na -an jest na przykład Adrian... Dorian... Marian...
- Marian? Chcesz dziecku zniszczyć życie?
- Nie no, ja tylko podaję przykłady... Może po prostu wypisz sobie wszystkie pasujące imiona, a potem wybierzesz? - zaproponowała Alicja.
- Dobry pomysł...
Wziąłem do ręki notatnik, z którym nie zwykłem się podczas wart rozstawać. Zacząłem wyliczać.- O Boże... Kto idzie?! - zapytała szeptem przerażona Alicja, wskazując światło wyłaniające się spośród drzew. Byłem pewny. To nie Radek, nie ksiądz, nie Zuzia. Nikt z naszych.
CZYTASZ
Szary mundur, szare oczy
Ficção AdolescenteMożna mieszkać po sąsiedzku, ale się nie znać. Można chodzić razem do jednej klasy, ale ze sobą nie rozmawiać. Można należeć do rodzin, które się przyjaźnią, ale unikać się na każdym kroku. W drużynie harcerskiej nie jest to możliwe. Jak poradzą s...