Gabinet trychologiczny

40 3 3
                                    

Dzień w szkole minął już normalnie. Udało mi się nie zarobić żadnej oceny niedostatecznej, nie straciłam też żadnych punktów z zachowania. Alicja Lewandowska - przykład dla współczesnego społeczeństwa. Mogłabym startować w wyborach na prezydenta Rzeczpospolitej Polskiej. Zaprosiłabym wtedy przyjaciół do Sejmu i Senatu, a potem przegłosowaliby zmianę ustroju Polski na monarchię Lewandowskich. Iście królewski plan, co nie?

Gdy po lekcjach wróciłam do domu, zamrugał mi telefon. Co? Milenka-Ania-Magdalenka? Przecież ona nie korzysta z Messengera. Przynajmniej mi nie odpisywała. Otworzyłam czat i zaczęłam czytać.
- Hej Alicja. Czy mogłabyś przyjść na moją zbiórkę zastępu? Bo Janek nie może, a ja się stresuję. Odpisz szybbbko!

- Cześć, o której masz tę zbiórkę? - odpisałam.
- 16.45 do 18.00.
- Dobra, postaram się być. Ale zbiórkę prowadzisz Ty.
- Dzięks! - zakończyła naszą konwersację Milena. Dzięks? Co to za słowo? Moje głęboko ukryte polonistyczne ja teraz mocno cierpi.

Odrobiłam lekcje, zjadłam obiad autorstwa brata i o dziwo, był nawet zjadliwy. Pobiegłam do siebie i przebrałam się w swój szary mundur. Dziewczyny w ZHP noszą szary mundur, chłopaki zielony. W ZHR jest podobnie, tylko mundury mają ciemniejsze. W FSE płeć żeńka nosi błękitne koszule, męska - beżowe. Wyjątkiem są wilczki - wszystkie noszą błękitne mundurki. To tak na marginesie, z okazji zdobywania przeze mnie sprawności Skautka***.

W harcówce zastałam bladozieloną Milenkę-Anię-Magdalenkę. Wycofało mnie trochę, miałam nadzieję, że nie zemdleje. Oprócz niej na pufach siedziało 6 dziewczynek, z czego 4 nie znałam. Już jakiś angaż do drużyny? Brawo, druhno zastępowa!
- Milena, źle się czujesz? - zapytałam.
- Nieee... znaczy... ugh... streeeesuję się... - z jej oczu popłynęły łzy. - Ale dam radę. Na pewno - zapewniła. Ok, uwierzyłam. Co innego miałam zrobić?

Usiadłam sobie w kącie (tak, w kącie), a świeżo upieczona zastępowa zaczęła zbiórkę. Wyglądała już lepiej, chyba emocje wypłynęły razem ze łzami. Obserwowałam ją z pełnym podziwem. Dobrze sobie radziła. Obejrzałam konspekt zbiórki. Wow, lepszy niż moje. Bo ja ich nie robiłam, he he. Chwila, Alicja! He he? Ja nie używam takich słów... Chyba...

W pewnym momencie usłyszałam pukanie do drzwi. Milenka-Ania-Magdalenka zbladła. W drewnianych framugach zobaczyłam postać smukłej kobiety.
- Yyy, gabinet trychologiczny? - zapytała, a zastępowa padła na podłogę jak długa.
- Nie, gabinet jest uliczkę dalej. Do widzenia - w biegu do poszkodowanej odpowiedziałam na pytanie przybyszki.
- Do? Do widz... dzenia - odparła i zamknęła drzwi.
- Dziewczynki, koniec zbiórki! - zarządziłam, widząc doskonale widoczną nagłą niedyspozycję zastępowej. W sumie i tak była już 17:50.

- Milena, żyjesz? - potrząsnęłam lekko dwunastolatką.
- Tak, już tak. Przepraszam...
- Nie ma za co przepraszać - pomogłam jej wstać, podałam butelkę wody i po kilkunastu minutach odprowadziłam do domu.

Szary mundur, szare oczyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz