Oparłem głowę na rękach. Ta dziewczyna cały czas szeptała mi jakieś dyrdymały do ucha. Idealnie zlewała się z głosem przemawiającego dyrektora. W mojej głowie tworzył się niemiłosierny szum. Dobrze, że nie siedziałem w pierwszym rzędzie. Dostałbym burę za "brak szacunku do pana dyrektora". Ci nauczyciele nawet nie zdawali sobie sprawy z tego, jak bardzo chciałbym go wtedy posłuchać. TYLKO JEGO!
- Przejdźcie teraz do sal lekcyjnych z wychowawcami - jakoś udało mi się wyłapać ten najważniejszy w całej przemowie komunikat.Poszliśmy do sali, której nie wspominam najlepiej. Dwója (i to jeszcze niezasłużona) na świadectwie nie należała do moich najlepszych szkolnych wspomnień... Choć z dwojga złego... Wolę dwóję niż bitwę na losowe przedmioty w pokoju nauczycielskim.
- Zajmujemy te miejsca, co rok temu, ok? - powiedziała Alicja do mnie, Leona i Kuby. Taka harcerska solidarność. Takim sposobem mogłem być otoczony nimi z każdej strony.Wparowaliśmy do sali jak harpagany. Udało się nam te miejsca, które chcieliśmy. Niepocieszonej Antoninie została pierwsza ławka przy samych drzwiach.
- Dobrze, kochani. Lecimy z tematem, nie będę was długo przetrzymywał, skorzystajcie sobie jeszcze z ostatniego dnia wakacji. Pani Magdalena Janusz nie będzie uczyć już w tej szkole. Od tego roku waszym wychowawcą będę ja. Pani Ela Buksińska już wróciła, ale to nadal ja będę uczył was języka polskiego.
W sali zapanowała atmosfera święta międzynarodowego. Gdyby ktoś miał, na pewno otworzyłby szampana.Mickiewicz szybko zapoznał nas z innymi podobno ważnymi rzeczami na początku roku, poinformował, że nie możemy zmieniać miejsc na żadnym przedmiocie (coś czuję, że maczała w tym palce Alicja, dziękuję!) i mamy się uczyć, bo żadnych jedynek on widzieć nie chce. Przynajmniej z naszych przedmiotów rozszerzonych i maturalnych.
- Na koniec rozdam wam wasze plany lekcji - poinformował. Każdemu dawał równo wycięty kawałek kartki.
- Poniedziałek na jedenastą! - odwróciła się do mnie uradowana Alicja.
- Ale piątek na siódmą - zgasił ją Kuba. I to jeszcze historia...
- Może bez Januszowej nie będzie tak źle...- Przepraszam pana, a dlaczego my mamy tak dużo fizyki? - zapytała Antonina, a ja cudem powstrzymałem wybuch śmiechu.
- To jest klasa mat-fiz-inf - odparł z uśmiechem nauczyciel. Dziewczyna zrobiła minę wartą każdej kwoty.
- Yyy... Ja myślałam, że jak klasa "a", to że to jest human... - wyjaśniła. - W takim razie muszę się przepisać...Z mojego serca spadł kamień. Ba, meteoryt!
Mickiewicz pożegnał nas prędko i kazał "wykorzystywać ostatnie chwile wolności". Wychodziłem z Alicją, która również była bardzo zadowolona.
- Hej, Jan - zatrzymała mnie Antonina. - Tośka jestem.
- Janek - odparłem, dziwiąc się temu przywitaniu. - A to jest moja przyjaciółka Alicja.
Powiedziałem to specjalnie, bo Alicja zaczęła się ze mnie nabijać. W takim razie niech też cierpi. Antonina zmierzyła ją wzrokiem, który mógłby zabijać.
- Nawet jak nie będziemy razem w klasie, możemy się spotykać, prawda? - tym razem zaszczebiotała do mnie.Nieprawda.
CZYTASZ
Szary mundur, szare oczy
Teen FictionMożna mieszkać po sąsiedzku, ale się nie znać. Można chodzić razem do jednej klasy, ale ze sobą nie rozmawiać. Można należeć do rodzin, które się przyjaźnią, ale unikać się na każdym kroku. W drużynie harcerskiej nie jest to możliwe. Jak poradzą s...