Niejadek

15 1 0
                                    

Pierwszy tydzień obozu zleciał jak z bicza strzelił. Przyjechaliśmy w poniedziałek, mrugnięcie okiem i już, niedziela. Dzień świąteczny miał być luźniejszy, wedle przykazań.
- Do kościoła mamy 3 kilometry, czyli musimy wyjść tak z godzinę wcześniej - obliczał Janek.
- Nie ma takiej potrzeby - stwierdził uradowany, dziś (bo niedziela) ksiądz Artur.
- Tak? To co ksiądz zrobi? - zapytałam.
- Chodźcie, to wam pokażę.

Razem z Jankiem, Zuzią i księdzem weszliśmy w gąszcz lasu.
- Przecież nic tu nie ma - oznajmiła drużynowa.
- Bądźcie cierpliwi - uspokoił ją ksiądz.
Rzeczywiście, miał rację. Naszym oczom ukazała się niewielka polana, a w jej centralnym punkcie budynek.
- Kaplica? - zdziwił się Janek.
- Tak. Rozmawiałem z tutejszym proboszczem, mogę tutaj odprawić mszę. Mam klucze - powiedział, pokazując złoty pęk.
- Możemy zobaczyć ją od środka? - zapytała Zuzia.

Ksiądz otworzył skrzypiące drzwi. Od razu poczułam zapach starości.
- Nie jest zaniedbany - szepnęłam.
- Co miesiąc odprawiane jest tu nabożeństwo, dlatego wszystko wygląda schludnie.
- Zaprosimy "Aurorę" i "Metanoję"? - spytał Janek. - Na mszę, rzecz jasna.
- Jeśli tylko będą chcieli... - odparł ksiądz Artur.

Drużyny skorzystały z zaproszenia. Potem spotkaliśmy się na obiedzie, na który kuchnia, ku uciesze harcerzy, zaserwowała rosół.
- Ja nie lubię rosołu - marudziła jedynie Marysia, odsuwając wazę jak najdalej od siebie.
- Marysiu, na drugie danie jest kotlet. Albo zjesz rosół, albo kotleta. Bezdyskusyjnie.
Radek trafił w czuły punkt. Niejadek Marysia nie lubił żadnej z tych rzeczy. Dziewczynka musiała jednak coś wybrać, więc po chwili wcinała zupę, aż jej się uszy trzęsły.

Uprzątnęliśmy stołówkę po posiłku.
- My chwilę zostaniemy - uprzedził Zuzię Janek.
- W porządku.
Leon na szczęście wywiązał się z umowy między nim a Jankiem i nie robił problemów.
- Dziś ty pierwsza dzwonisz.
Zadzwoniłam do mamy. Czuła się dobrze, w jej głosie usłyszeć można było zadowolenie.

- Aluniu, a Janek dzwonił już do rodziców? - zapytała nagle.
- Nie, mamo.
- Posłuchaj mnie, córeczko. Pani Dorota jest w szpitalu, bo na badaniach wyszły jakieś nieprawidłowości.
- To coś bardzo poważnego?
- Nie wiem nic więcej. Bardzo cię proszę, postaraj się go wesprzeć. Jego mama nie może martwić się o jeszcze kolejnego syna.

Szary mundur, szare oczyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz