Nic ważnego

52 2 0
                                    

Spacerowałam powoli do naszej harcówki, rozmyślając o czekającej mnie rozmowie z Jankiem. Mam mieszane odczucia. Chcę odnowić dobry kontakt, ale jednocześnie nie potrafię wybaczyć. Nie tylko jemu. Sobie też. Dlaczego ja mu nie pożyczyłam tej głupiej łopatki? Dlaczego tarłam moje błękitne oczy? Dlaczego wcześniej nie dałam się przeprosić? Chciałabym cofnąć czas.

Gdy już dotarłam, wyciągnęłam klucz do harcówki z kieszeni mojej fioletowej bluzy z kapturem. Tej samej, w której byłam na rzekomej Radzie Drużyny na początku. Mimo że był dopiero 2 września, wiał chłodny wiatr. W samym mundurze zdecydowanie byłoby za zimno. Przynajmniej mi, bo chwilę później ujrzałam Janka bez bluzy, polaru, czegokolwiek. Wytarł buty o wycieraczkę i stanął obok mnie. Weszłam pierwsza i natychmiast otworzyłam wszystkie okna. Taki mam zwyczaj. Zanim przyjdą pozostali harcerze niech porządnie się wywietrzy.

Usiadłam na jednej z puf, Janek zrobił to samo, tyle że na przeciw mnie. Jego zielone oczy zdradzały, że jednak trochę mu zależy. W moich nie dało się tyle zaobserwować. Przez operację zawsze lśniły tak, jakbym miała za chwilę utonąć w galonach łez. 
- Dziękuję, że chciałaś przyjść - powiedział na starcie. - Dostałaś przesyłkę?
- Tak - odparłam. - Przecież ci odpisałam, że tak.

- Wiem, chciałem tylko usłyszeć to od ciebie na żywo - uśmiechnął się nieśmiało. - Chciałbym, żeby między nami było jak dawniej.
Spojrzałam mu prosto w oczy. Nic nie mówiłam. Chwila ciszy trwała do momentu, gdy do harcówki wparowała Wiktoria, to znaczy Zuzia.

- Yyy... cześć... - przywitała się zaskoczona naszym widokiem. - Co tu robicie? Zbiórka jest dopiero o 18:00, jest 17:33. 
- Nie robimy nic ważnego. Głupota - odpowiedział Janek obojętnie. Jego słowa zaczęły mi brzęczeć w uszach jak mantra. "Nic ważnego. Głupota". Głupia to byłam ja, dając się oszukać. Jemu nie zależy. Nigdy nie zależało. Jestem naiwna. Bardzo naiwna. 
- To jak już jesteście, pomożecie mi w przygotowaniach do zbiórki - wyrwała mnie z amoku drużynowa. Posłusznie spełniłam jej prośby, i znów usiadłam na pufie. Nogi wciąż mi się chwiały. 

Straciłam przyjaciela na zawsze. Teraz to rozumiem.

Szary mundur, szare oczyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz