Na muzyce wyczekiwałam już tylko dzwonka. Chciałam w końcu wrócić do domu, odrobić lekcje, na szczęście tylko z historii (pan od polskiego stwierdził: "Ja tam nie potrzebuję, żebyście mnie nienawidzili") i zatopić się w krainie snów. Było mi z tym źle, że zaniedbałam ją ubiegłej nocy.
Widziałam, że inni też co chwilę spoglądają na zegar. O godzinie piętnastej każdy myśli już o tym, co będzie robił w domu, a nie w szkole. Na szczęście pani od muzyki się tym nie przejmowała. Gadała z kujonami o muzyce klasycznej, a nam pozostawiła wolną rękę. Z muzyki i tak będę miała szóstkę, bo na początku roku pokazałam swoje "umiejętności" grania na cymbałkach.
W końcu dzwonek się nad nami zlitował i raczył zadzwonić. Byliśmy jedną z nielicznych klas, które o godzinie 15.30 kończą lekcje. Na korytarzu spotkałam Zuzię, która wyglądała na mocno przygnębioną.
- Hej, co się stało? - podeszłam do niej.
- Aaa, zawaliłam - odparła. - Leon prawie umarł tej nocy. Nie mogę zbytnio o tym mówić, bo jego mama prosiła mnie o dyskrecję.- Spokojnie, wiem o wszystkim - odpowiedziałam, przywołaławszy gestem ręki Janka. - Z tym oto panem uratowaliśmy go od ojca.
- Nie wierzę - westchnęła drużynowa. - Jak to się stało?
- Dobra, jak chcecie, to sobie stójcie, ja śpieszę się do domu - przerwał Janek.
- Poczekaj, idę z tobą! - zawołałam. - Opowiem ci wszystko jutro po zbiórce.- Gdzie ci się tak śpieszy? - odważyłam się spytać Janka, gdy wyszliśmy już ze szkoły.
- Alicja, jesteś taka niedomyślna - skomentował. - Chodź po prostu za mną i nie protestuj.
Zmierzaliśmy w stronę naszego "szpitala", czyli zwyczajnego ośrodka zdrowia. Powoli domyślałam się, w jakim celu tu przyszliśmy.- Dzień dobry - przywitał się Janek z panią na rejestracji. - Czy moglibyśmy wiedzieć, gdzie leży teraz Leon Piątek?
Pielęgniarka widocznie pamiętała go z tej akcji z osami, bo wskazała nam salę bezproblemowo. Nie wiedziałam, że Janek ma taki dar przekonywania ludzi.Zapukałam do sali. Odezwało się głośne "proszę". Tym razem to Janek nacisnął klamkę.
- Dzień dobry - powiedzieliśmy niemal jednocześnie. - Możemy przeszkodzić?
- Mamo, to oni mnie uratowali - wychrypiał Leon. - To Alicja i Janek.
Mama Leona prawie nas nie udusiła. Widziałam, że Janek się krzywi. Nie lubi być przytulany.Nie lubi.
CZYTASZ
Szary mundur, szare oczy
Teen FictionMożna mieszkać po sąsiedzku, ale się nie znać. Można chodzić razem do jednej klasy, ale ze sobą nie rozmawiać. Można należeć do rodzin, które się przyjaźnią, ale unikać się na każdym kroku. W drużynie harcerskiej nie jest to możliwe. Jak poradzą s...