Prycza

19 3 0
                                    

Szliśmy dość dobrym tempem, więc na bazie znaleźliśmy się już po niecałej godzinie. Od razu poszliśmy na nasze pole namiotowe. Spośród otaczających je drzew wyłaniał się jeden ceglany budynek. Jak się okazało, jeden z dwóch w całym lesie. Kilkanaście metrów dalej płynął wartki strumień.
- Ładnie tu... - powiedziała Alicja, rozglądając się dookoła.
- Będziesz miała co fotografować - zauważyłem.

Namioty, a na razie raczej rozłożyste plandeki z kijami czekały już na nas na polanie.
- Druhu, ale tu jest 10 namiotów! - przybiegł do mnie nie kto inny jak Wojtek. - Nie potrzebujemy aż tylu!
- Wojtek, spokojnie - odpowiedziałem. - Jeden będzie naszym magazynem, drugi "świetlicą". Kolejny namiot będzie dla druhny Zuzi, następny dla druha Radka i druha Artura, tak? 3 namioty zajmą dziewczyny, ostatnie 3 chłopaki. Jest dziesięć, zgadza się?
Coś pamiętałem z tych naszych spotkań kadrowych. Dokładnie tak miały zostać rozplanowane nasze namioty.

- Yhm... No dobrze... A na czym będziemy spać?
- Na kanadyjkach, takich łóżkach polowych.
- A nie na pryczach? - zapytał z rezygnacją w głosie Wojtek. - Ja chcę na pryczu...
- Dobrze, porozmawiasz z drużynową, może pozwoli ci zrobić własną prycz. A teraz pomóż swoim kolegom z zastępu przynosić potrzebne rzeczy.
Wiedziałem, że Wojtkowa prycz nie skończy się dobrze. Po prostu czułem to w kościach. Ale cóż, zostało mi liczyć, że Zuzia nie zgodzi się na jego pomysł.

Niespodziewanie nasze pole odwiedzili nieznani mi harcerze. Domyśliłem się, kim są, gdy Alicja zaczęła się z nimi witać. Po chwili podeszła do mnie z chłopakiem mniej więcej jej wzrostu. Miał rude włosy, piegi na nosie i zielone oczy.
- A to jest Janek, mój przyjaciel - powiedziała Alicja, na co przybysz się skrzywił. - Nie patrz tak na niego, historia z poprzedniego roku jest mocno nieaktualna.
- Skoro tak... Miło mi cię poznać, Janek. Jestem Hubert - przedstawił się. No tak, to ten obozowy przyjaciel Alicji. Że też o tym zapomniałem.

Zuzia właśnie do nas wróciła po spotkaniu z komendantem bazy. Nie minęła ani chwila, gdy zaatakował ją Wojtek:
- Druhno, mogę prycza, mogę? - skakał wokół niej. Drużynowa głośno westchnęła.
- Niech ci będzie. Ale robisz wszystko sam! - ostrzegła go. Mały harcerz był w siódmym niebie. - I to nie jest ten prycz, ale ta prycza!
- Polonistyczna ciekawostka - zaśmiałem się cicho. To, że drużynowa zdawała rozszerzoną maturę z polskiego często wdaje się we znaki.

Szary mundur, szare oczyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz