Męska solidarność

34 1 0
                                    

Przetarłam zaparowaną szybę od drzwi składnicy rękawem kurtki. Już od progu przyjął nas jakiś tam Dominik, stary znajomy Radka. Zaprosił nas na zaplecze, abyśmy mogli ściągnąć z siebie wierzchnie okrycia. Wiktoria-Zuzia odwiesiła swój płaszczyk w kolorze kawy z mlekiem na żeliwny wieszak. Ja i Radek zrobiliśmy podobnie, tylko że z kurtkami. Dzięki temu mogliśmy wejść do pełnej okazałości sklepu bez zbędnej wagi.

Wczułam się już w typowo składnicowo-harcerski klimat. Gdy byłam młodsza, uwielbiałam to miejsce. Niesamowicie podobał mi się jego zapach. Teraz, choć w sklepie pachnie inaczej, nie zmieniło się moje zamiłowanie do niego. Coś się zmienia, ale jednak uczucia pozostają w nienaruszonym stanie. Wspomnienia też, bo przecież właśnie tu, w tej składnicy, kupiłam swój pierwszy, szary mundur. Już w szarych oczach, tak dla jasności.

Przemierzałam kręte uliczki z drużynową pchającą dosyć spory wózek. Zatrzymywałyśmy się co chwilę, dorzucając to jakieś plakietki, różne przybory czy akcesoria mundurowe. Po ostatniej akcji zarobkowej na szczęście budżet naszej drużyny znacznie się powiększył. Postanowiłyśmy więc zakupić wszystko na zapas tak, aby z takim rynsztunkiem przebrnąć co najmniej do końca następnego roku kalendarzowego.

Radek miał za zadanie szukać coś dla przyszłego solenizanta Janka. Męska solidarność w tym wypadku jednak może się przydać. Poza tym, Radek doskonale wiedział, co może przydać się piętnastoletniemu przybocznemu na początku jego nowej drogi. Sam przecież przez to przechodził.

Zatrzymałam się przy półkach z krzyżami harcerskimi. Dokonałam szybkich obliczeń, ile mniej więcej czeka nas przyrzeczeń przez najbliższe, hmm... 2 lata. Stwierdziłam, że nie ma sensu się ograniczać. Akurat harcerskie krzyże mają to do siebie, że się nie przeterminowują. Do papierowej torebki włożyłam 30 sztuk. Wiktoria-Zuzia widocznie nie znała ich dokładnej liczby, bo potem dopakowała jeszcze z dziesięć. Widocznie obie się zgadzamy, że harcerskich krzyży w harcerskiej harcówce nigdy nie za wiele.

- Zuzia, Ala, chodźcie! - usłyszałam podniesiony, ale usatysfakcjonowany głos Radka. Według mnie wskazywało to na znalezienie czegoś... niesamowitego? Właściwszym słowem byłoby jednak "właściwego", jak się później okazało.

Szary mundur, szare oczyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz