Budyń

39 4 0
                                    

Do końca wszystkich lekcji oczy Alicji dosłownie płonęły. Chyba zdała sobie sprawę z tego, jakie głupstwo palnęła. Nie chciała z nikim rozmawiać, ani ze mną, ani tym bardziej z Leonem. Choć on nie wyglądał na niezadowolonego. Powiedziałbym nawet, że wręcz przeciwnie... Po dzwonku kończącym ostatnią lekcję prędko wybiegła z sali. Postanowiłem ją dogonić.

- Nic nie rób, ok? - zatrzymał mnie Leon.
- Słucham? - warknąłem.
- Nie odwiedź jej od tego, ok? - powtórzył.
- Zrobię, co będę chciał.
- Proszę - wycedził przez zęby. Słowo "proszę" skierowane przez niego do mnie do tej pory zajmowało czołowe miejsce na Liście Słów Niewypowiadanych.

Alicję dogoniłem bez większych kłopotów.
- I po co tu przyszedłeś? - zmierzyła mnie wzrokiem. - Chcesz, żeby mówili, że gram na dwa fronty?
- Niech sobie mówią, co chcą - odparłem. - Jak mają budyń zamiast mózgu trudno spodziewać się czegoś innego.
- Chyba nie słyszałeś, co powiedziałam...
- Słyszałem. Bardzo dobrze słyszałem.
- To był największy idiotyzm, który powiedziałam przez całe swoje życie.
- Czemu tak myślisz? - zapytałem. Nie usłyszałem odpowiedzi.

- Alicja, czemu tak myślisz? - powtórzyłem po chwili.
- Bo skłamałam. A nawet gdybym nie kłamała, to takich rzeczy nie mówi się na głos.
- Oj tam. Moi rodzice nie ukrywają, że są małżeństwem. Twoi też nie.
- Co ma piernik do wiatraka? - westchnęła.
- Tyle samo liter, ale to teraz nieistotne... Posłuchaj dalej. Czasami prawda jest wstydliwa, czasem idiotyczna, czasem żenująca. To nie znaczy, że warto kłamać. To znaczy tylko, że prawda zawsze jest bardziej autentyczna niż kłamstwo.
- Nie rozumiem...

- To, że wujek X nie lubi twojego taty, nie znaczy, że twoja mama ma go przed tym wujkiem ukrywać. Analogicznie, to, że jesteśmy w klasie z ludźmi pierwotnymi nie oznacza, że ty masz się zasłaniać "kochani koledzy, ja nic nie mam z Leonem wspólnego".
- Ale ja naprawdę nie mam z nim nic wspólnego...
- Kłamiesz, Alicja. Perfidnie kłamiesz. W żywe oczy.

Zobaczyłem, że się zmieszała. Postanowiłem zrobić tyle, ile mogę, żeby uratować jej psychikę.
- Skoro się podobasz Leonowi, on tobie też - zacząłem.
- Ale...
- No przecież wiem, że ci się podoba, nie? - spojrzałem na nią. Pokiwała głową. - No, dlatego nie warto tego ukrywać. I tyle - odrzekłem spokojnie, choć w środku się trzęsłem.
- Ale... ty go nie lubisz - jęknęła.
- Widzę, że masz dziury w pamięci. To akurat zapamiętałaś, tak? A tego, że kibicuje twojemu szczęściu bez względu na to jak ono wygląda, to już nie?

- Przepraszam - szepnęła po chwili. - Przepraszam i dziękuję.
- Nie masz za co - uśmiechnąłem się. - Od tego są przyjaciele. A teraz, towarzyszko Alicjo, do domu marsz i pakować manatki na jutrzejszy wyjazd do Warszawy! Wykonać!
Uśmiechnęła się i pomachała. Odwzajemniłem gest.

Czuję w kościach, że to kibicowanie nie będzie łatwe...

Szary mundur, szare oczyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz