Katapultacja

22 3 0
                                    

- Wyjaśnijcie mi, co to jest?! No, co to jest?! - krzyczała nauczycielka, wskazując palcem na pusty stół. Zdębiałam. Janek również.
- Ale tu przecież nic nie ma - Janek odważył się odpowiedzieć Terminatorce.
- No właśnie, no właśnie! - wrzasnęła. Chwilę później uderzyła przypadkowym podręcznikiem w blat. Zatrząsł się cały stół.
- Nie rozumiem, o co pani profesor chodzi - odparłam.
- Dlaczego nie ma tu mojej nagrody?!

Bingo. Mieliśmy dobre przeczucie. Januszowa nigdy, przenigdy nie zapomina o tym, co niby jej się należy. Oczywiście w 99,99% przypadków należy jej się przysłowiowa figa z makiem. Tak było i tym razem, choć wcale nie ułatwiało nam to sytuacji. Pozostało tylko liczyć, że jakiś nauczyciel wpadnie do pokoju nauczycielskiego i zakończy tę groteskową rozrubę.

Wzięłam głęboki oddech.
- Nie przygotowywała nas pani do konkursu - rzekłam spokojnie. - Zrobiliśmy to sami, z pomocą książek i internetu.
- Alicja, czy ty masz problemy z czytaniem ze zrozumieniem?! Pisałam ci w wiadomości, że masz mnie wpisać. I co?!
- Nie wpisaliśmy pani, bo nie przygotowywała nas pani do konkursu. Kropka - powiedział zdecydowanie Janek. Nauczycielka zagotowała się jeszcze bardziej. Jej ofiarą padł leżący na szafce plik sprawdzianów. Kartki fruwały po całym pomieszczeniu.

Terminatorka wykrzykiwała jakieś bezsensowne słowa. Patrzyłam na Janka, on patrzył na mnie. Nie wiedzieliśmy, co mamy zrobić. Na codzień nie widzi się przecież nauczycielek będących w namiętnej furii. Przynajmniej nie w naszej szkole.
Broniłam się przed latającymi przedmiotami. Ołówki, linijki, spinacze biurowe. Nawet zszywacz nie uchronił się przed katapultacją. Dostać nim w głowę nie byłoby przyjemnie.

Janek schował się za szafką. Ja wsunęłam się pod stół. Nauczycielka nie zwracała na nas uwagi. Zachowywała się tak, jakby w ogóle nas tu nie było. Na nasze szczęście, pomyślałam. Kto wie, co by się stało, gdyby jej gniewne poczynania zostały skierowanie tylko i wyłącznie przeciw nam. Spojrzałam na zegarek. Liczyłam, że uratuje nas jakiś cud. To znaczy nauczyciel. Jak to cudownie, że cuda się zdarzają...

- Co tu się dzieje?! - usłyszałam podniesiony głos nauczyciela od polskiego. Nigdy nie słyszałam, jak Mickiewicz krzyczy. Wykorzystałam okazję i razem z Jankiem zwiałam z pobojowiska. Co działo się dalej? Chyba wolę nie wiedzieć. Na pewno dobry materiał na jakiś serial paradokumentalny...

Szary mundur, szare oczyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz