Essa

19 2 0
                                    

- No, wreszcie! - takimi słowami Zuzia przywitała harcerzy z "Metanoi", którzy w końcu do nas dotarli. Podczas gdy my mieliśmy gotową sporą część obozu, oni dopiero planowali jego ustawienie. Warto było przyjechać wcześniej.
- Oficjalnie można się wprowadzać - oświadczył Radek. Zabrałem swój plecak z przyczepy i poszedłem do namiotu, w którym stała chybotliwa prycza.

Kazałem Wojtkowi ułożyć na niej gruby koc. Oczywiście zaprotestował, ale się nie ugiąłem. "Materac" zrobiony ze sznurka twardego niczym żyłka do kosy spalinowej nie zwiastował niczego dobrego.
- Jak ci będzie w nocy niewygodnie, to będzie to tylko i wyłącznie twoja sprawka - uprzedziłem go. - Miałeś możliwość wyboru kanadyjki, pamiętaj.
- Dobra, druhu, trochę więcej essy! - odparł Wojtek, wymachując dłonią "znak essy"... Może rzeczywiście przyda mi się trochę więcej luzu...

Na wieczorne ognisko inaugurujące obóz mieliśmy zaproszenie od "Aurory". Mieliśmy przy okazji poznać ich harcerzy. Na razie wiem tyle, że przyjechali z Łodzi i rok temu nasze drużyny były na tej samej bazie. Drużynowi się "spiknęli" i tak oto znów mamy obozy obok siebie, choć w nowym miejscu.
- "Narnia", zbiórka! - zawołała drużynowa, gdy czas na ubranie mundurów dobiegł końca.
Wszyscy na szczęście stawili się jak trzeba i o której trzeba.

Ścieżka prowadząca na obóz łodzian miała może 300 m, góra 400. Jednak gęsty las skutecznie blokował i widoki, i dźwięki dochodzące z ich polany. Każda drużyna miała swoją prywatność, zupełnie inaczej, gdy byłem na obozie jeszcze ze "Świtem". Na podobozie mieliśmy 3 inne, obce drużyny, a 50 m dalej znajdowały się kolejne, które chyba nie znały pojęcia "ciszy nocnej".

Gdy dotarliśmy już na ognisko, wszystko było gotowe. Wokół paleniska stały ławki zrobione z drewna i sznurka.
- Proszę, usiądźcie - zaprosiła nas drużynowa "Aurory". Grzecznie posłuchaliśmy się jej słów. Rozejrzałem się po ich polu. Także mieli wszystko ustawione, lecz niektóre rzeczy solidnością przypominały pryczę Wojtka.
- Nasz ładniejszy, ale ciii... - szepnęła do mnie Alicja.
- My wszystko mamy ładniejsze - odpowiedziałem także szeptem. - I obóz, i harcerzy...
Alicja tylko uśmiechnęła się pod nosem. Leon już czuwał, aby tylko dowiedzieć się, co rozbawiło jego księżniczkę.

Szary mundur, szare oczyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz