Około godziny piętnastej zaczęłam intensywne przygotowania do zlotu. Dopakowałam kilka innych potrzebnych rzeczy, ubrałam na siebie pomarańczową koszulkę drużyny. Pożegnałam się z rodzicami.
- Jak będziesz miała czas, zadzwoń do nas - powiedziała mama.
- Nie wiem, czy będę miała. Ale jeśli tak, to na pewno zadzwonię. Bawcie się dobrze, beze mnie - puściłam oczko i wyszłam z domu.- Ejejej, a ze mną się nie pożegnasz? - usłyszałam głos Kamila siedzącego w altanie. - Już się braciszek znudził?
Podeszłam do niego. Zobaczyłam, że wpatruje się w telefon.
- Widzę, że i tak rozmawiasz z kimś innym... Martynka, no ładnie - spróbowałam wyprowadzić go z równowagi, co mi się niestety nie udało. Widocznie endorfiny działały zbyt mocno.- Ala, mną się nie przejmuj, leć do swojego Janka - uśmiechnął się do mnie.
- On. Nie. Jest. Mój! - podniosłam głos. - Idę już, cześć.
- Pa. Wróć w niedzielę, w końcu może warto iść do szkoły, no nie?Włożyłam plecak do koszyka roweru i przypięłam go, żeby nie wypadł. Po drodze spotykałam wielu harcerzy, nie tylko naszych. Hufiec jest dość spory, przynajmniej jego teren. Niektórym rower nie wystarczyłby do przetransportowania się na miejsce zbiórki. Gdy odstawiłam rower na stojak, owinęłam go zabezpieczeniem przeciw złodziejom. Założyłam plecak na ramiona i powędrowałam w stronę głównego wejścia do szkoły.
Przy zapisach ogarnęło mnie wielkie zaskoczenie. Nasza drużyna została ulokowana w szatniach szkoły, które znajdują się w piwnicy... Nie mając jednak czasu na roztrząsanie pomysłu kadry, skierowałam swój wzrok w stronę szatni. Niespodziewanie ktoś pociągnął mnie za szelkę od plecaka.
- Alicja, jak dobrze, że już jesteś... - wysapała zziajana Wiktoria-Zuzia. - Janka, Janka nie będzie, jest chory... Musisz się zająć drużyną, ja jestem w kadrze zlotu... Przepraszam, że ci wcześniej o tym nie powiedziałam, chciałam, żebyś trochę odpoczęła po tych osach...
Nim zdążyłam się odezwać, drużynowa pognała dalej. Takie spontaniczne informacje mi się nie podobają. Zuzia nagle w kadrze zlotu, Janek "chory". Trzeba było robić przede mną więcej tajemnic. Na szczęście, ulżyło mi trochę, gdy zobaczyłam Radka, byłego drużynowego.
- Ty będziesz z nami? - zapytałam z nadzieją.
- Na to wygląda. Musicie mieć w końcu pełnoletniego opiekuna, co nie?
- No tak... Dzięki, że jesteś, bo sama bym sobie z nimi chyba nie poradziła.
- Zdolna jesteś, dałabyś radę - uśmiechnął się do mnie.
CZYTASZ
Szary mundur, szare oczy
Roman pour AdolescentsMożna mieszkać po sąsiedzku, ale się nie znać. Można chodzić razem do jednej klasy, ale ze sobą nie rozmawiać. Można należeć do rodzin, które się przyjaźnią, ale unikać się na każdym kroku. W drużynie harcerskiej nie jest to możliwe. Jak poradzą s...