Tost

38 4 0
                                    

***PERSPEKTYWA JANKA***

W ten piątkowy poranek wstałem niezwykle ochoczo. Świadomość, że mamy odwołaną historię napawała mnie chęcią do życia. W piżamie zszedłem na dół.
- Ooo, robisz tosty? - powiedziałem do Damiana i porwałem jednego z talerza.

- Janek!
- Cicho, rodzice śpią - zaśmiałem się. - Albo, znając życie, już ich obudziłeś.
- Dobra, spadaj do szkoły.
- Ja też cię uwielbiam, braciszku!
Ubrałem się w lekkie ubranie, na nogi założyłem sportowe buty i wyszedłem z domu. Standardowo czekałem pod furtką na Alicję.

- Hej - powiedziała do mnie.
- Hej - odpowiedziałem cicho.
- Coś się stało? - spytała zmartwiona.
- U mnie nie, ale ty... zobacz - wskazałem na ekran swojego telefonu.
- Który to taki mądry, co?! - wrzasnęła.
- No zgadnij - mruknąłem.

- Zabiję go, po prostu zabiję! - gorączkowała się.
- Nie sądziłem, że od tych walentynek im nie przejdzie - westchnąłem. Czułem do siebie żal, że nie wyjąłem tej durnej kartki. Przynajmniej Alicja miałaby święty spokój. Może Leon by się domyślił, czyja to sprawka, ale w sumie... Miałbym to daleko, daleko w... poważaniu.

Weszliśmy razem do klasy. Większość chłopaków siedziała już na swoich miejscach.
- Ooo, wy razem? Leon nie będzie zazdrosny? - usłyszałem i zobaczyłem, jak Alicja się w sobie gotuje.
- Ucisz się - rzuciłem krótko. - Przecież to nie ona wysyłała tę walentynkę.

- Ale tak się ucieszyła...
- Zamknij się, ok?! - Alicja uderzyła obiema rękami w blat. Na szczęście żaden nauczyciel tego nie słyszał. - Aż taki głupi jesteś?!
Sebastian nadal się śmiał. Widziałem w oczach Alicji, że ma ochotę mu przywalić. Oby tego nie zrobiła, bo ten maminsynek od razu by się poskarżył.

Nos Sebastiana uratował dzwonek. Alicja obróciła się na pięcie i usiadła w swojej ławce.
- Nie martw się - szepnąłem. - Niedługo im się to znudzi.
Alicja głośno wypuściła powietrze z nosa. Wtedy do sali przyszła pani od biologii.
- Dzień dobry, siadajcie - powiedziała zdyszana. Zdążyła otworzyć dziennik, sprawdzić obecność i wyjść do toalety, gdy do sali wparował Leon.

- Alicja, twój książę na białym koniu przyszedł! - podśmiechiwali się idioci z tyłu.
- A co, zazdrościsz?! - wybuchła. - Was to by nikt nigdy nie zechciał! A Leon jest normalny! Zresztą, chłopak może wysłać walentynkę do dziewczyny, nie?!
Chłopaków zamurowało.

Mnie też.

Szary mundur, szare oczyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz