Metrem jechało się... dziwnie. Niby jak zwykłym pociągiem, ale... Chyba nie zostałam wielką fanką podziemnych środków transportu. Nie można jednak powiedzieć tego o chłopakach. Kamil i Damian byli wręcz zachwyceni. Z Jankiem od rana kontakt był utrudniony, więc starałam się zajmować innymi sprawami.
Jakimi? Ech, lepiej nie wspominać. Głupio by to zabrzmiało, gdybym powiedziała, że od rana zastanawiam się, co odpisać Leonowi na wiadomość "Hej!". Chwila. Czy ja się właśnie przyznałam?
- No i gdzie ta aula? - zastanawiał się Damian, rozglądając się wokół siebie. Otaczały nas prawie tak samo wyglądające budynki. Mieszkanie w wielkim mieście musi być trudne. Wszystko jest tu takie monotonne, jednakowe.
- Chyba to tu... - stwierdziłam.
- Tak - potwierdził Kamil, sprawdzając ostateczny adres miejsca, w którym miał odbyć się drugi (i ostatni) etap Ogólnopolskiej Olimpiady Wiedzy o Czekoladzie.
- Teraz tylko znaleźć wejście...Obeszliśmy wieżowiec dwa razy, zanim Janek zauważył szklane drzwi prowadzące do środka. Było dziwnie pusto. Ogólnopolskie wydarzenie i ani jednej żywej duszy? Przekroczyliśmy próg. Znak wskazywał, w którą stronę mają iść uczestnicy konkursu.
- Czyli jest... - odetchnęłam z ulgą. Przez chwilę naprawdę myślałam, że coś pomyliliśmy. Mózg człowieka potrafi wymyślać najróżniejsze scenariusze. Przecież to właśnie dlatego powstają setki różnych "love story", przygodówek i horrorów. Choć wiadomo, czego ludzie czytają najwięcej...Pośrodku holu stały wielkie, przeszklone windy. Jedna szyba była przezroczysta, druga z mlecznego szkła. Odruchowo skierowaliśmy się w stronę tej pierwszej.
- Szybciej! - za plecami usłyszałam wysoki głos w akompaniamencie stukotu szpilek. I to nie takich najniższych. Obróciłam się. Nie zdziwił mnie ten widok. Spodziewałam się... "typowej Karyny i bombelka Brajanka". Co zobaczyłam? "Typową Karynę i bombelka Brajanka". Te wszystkie memy w internecie mają jednak jakieś odbicie w rzeczywistości.Winda w końcu zaszczyciła nas swoją obecnością na naszym poziomie. W środku stał jakiś facet. Kim był? Zawodowym "windziarzem"? Chyba stworzyłam kolejny neologizm, ale mniejsza o to. Pierwsi weszli Kamil z Damianem. Za nimi pozmieniana chirurgicznie kobieta i jej dość otyły syn. Chciałam podążyć ich śladem.
- Limit osób - odezwał się tenorem windziarz.- Dobra, to my z Alicją pójdziemy do drugiej - powiedział Janek. Mężczyzna zaśmiał się cicho. Przeszliśmy dwa kroki obok. Wcisnęłam guzik. Drzwi od windy otworzyły się przed nami natychmiastowo.
- No nie... - szepnął Janek. - Tego jeszcze nie grali...No tak, nieczęsto w windzie widzi się... schody.
CZYTASZ
Szary mundur, szare oczy
Teen FictionMożna mieszkać po sąsiedzku, ale się nie znać. Można chodzić razem do jednej klasy, ale ze sobą nie rozmawiać. Można należeć do rodzin, które się przyjaźnią, ale unikać się na każdym kroku. W drużynie harcerskiej nie jest to możliwe. Jak poradzą s...