Zdezelowana gitara

36 3 0
                                    

Doczekaliśmy ostatniej prostej przed biwakiem. Program ułożony, wszystko załatwione. Nic, tylko jechać. Na wyjazd zgłosiło się 90% harcerzy naszej "Narnii". Można było napawać się wszechobecnym ostatnio optymizmem.

Metaliczny autokar czekał już pod naszą harcówką. Maleńkie kropelki mżawki opadały na czapki i kurtki rozemocjonowanych harcerzy. Gdzieś w pobliżu stali też rodzice, gawędząc pomiędzy sobą i opowiadając dziwne anegdotki, których bezdzietni po prostu nie zrozumieją. Dobrze maskowali, że i oni czekali na ten wyjazd. W końcu to weekend bez przynajmniej jednego dziecka.

Plecaki i torby zostały upchnięte do bagażnika. Na wierzch zmieściła się jeszcze zdezelowana gitara, należąca jeszcze do harcerzy, którzy obecnie są w wieku naszych dziadków. Grała dobrze, dźwięki były pełne i głośne, zresztą nikt nie czuł potrzeby rozstawania się z nią. Dobry duch drużyny musi pozostać na jej pokładzie.

Usiadłam mniej więcej pośrodku autokaru. Miejsca było na tyle, że nikt nie zechciał się do mnie dołączyć. Z tyłu toczyła się bitwa o podobno najatrakcyjniejsze miejsca. Nie wiem, nie rozumiem i nie pojmuję ich fenomenu. Przyznaję się bez bicia, że może być tak, że to jestem jakaś dziwna. Wiadomo, przód dla wymiotujących, tył dla, łagodnie mówiąc, niespokojnych. Widocznie środek pozostaje dla tych niezdecydowanych lub po prostu nie spełniających wymagań obu wcześniej wspomnianych grup.

Janek usiadł po drugiej stronie, na tej samej wysokości. Centralnie za nim usadowiła się Wiktoria-Zuzia. Piotrek z Kubą siedzieli gdzieś dalej, zupełnie nie interesując się resztą drużyny. Mieli swój świat, swoje zajęcia i swoje "Brawl Stars". Tak, wielkie chłopy, a grają w gry dla smarkaczy. Podobno w każdym z nas jest trochę z dziecka.

Komendant biwaku, Radek (który teraz coraz częściej nam pomaga, wiadomo dlaczego...) zaczął sprawdzać listę obecności. Ogarnęło mnie wtedy dziwne uczucie, że ktoś jeszcze nie dotarł. No tak... przecież wiem kto!
Dosyć wysoki blondyn, błękitne oczy i to spojrzenie. 15 lat na karku, właściwie już prawie szesnaście.

Imię i nazwisko?
Leon Piątek.

Szary mundur, szare oczyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz