25

6.1K 156 36
                                    

Lidia Bielińska lat 77
Kochająca żona, matka i babcia
Niech spoczywa w pokoju.
Wpatrywała się tępo w owy napis, który widniał na ciemnym marmurowym nagrobku. Jej wzrok był nieobecny, a oczy całkiem suche, tak jakby przez ostatnie dni wypłakały one wszystkie łzy i nie były wstanie uronić ani jednej więcej.

Cały czas, nawet mimo iż wtedy stała nad grobem i widziała jak przed chwilą spuszczali drewnianą trumnę w dół nie docierało do niej, że jej babcia nie żyje. Wdawało jej się(a przynajmniej na to liczyła), że zaraz kobieta wyjdzie z za rogu z wielkim uśmiechem na twarzy i powie że to wszystko to jeden wielki żart.

Nie mogła uwierzyć, że straciła jedną z ważniejszych osób w swoim życiu. Osobę, która najbardziej ją wspierała w jej najgorszych chwilach i najbardziej w nią wierzyła.

Jej babcia zawsze potrafiła ją pocieszyć nawet, kiedy jej humor był okropny i nie miała ochoty z nikim rozmawiać. Zawsze wtedy robiła jej herbatę, kroiła ciasto, przykrywała kocem i po prostu siedziała z nią dopóki ta nie zaczęła tłumaczyć o co chodzi.

Nie wierzyła, że od tej pory już nigdy tak się nie stanie. Że już nigdy nie spróbuje jej ciasta, ani nie wypije herbaty zrobionej przez nią, a co najgorsze, że już nigdy nie usłyszy jej kojącego głosu, ani nie poczuje jej perfum, które przypominały jej kwitnącą łąkę podczas wiosny.

-Lila chodź-usłyszała zachrypnięty głos swojej mamy.

-Zaraz-odparła nie odrywając wzroku od nagrobku.

Kiedy usłyszała jak kobieta odchodzi klęknęła przy pomniku, a po jej policzkach w końcu popłynęły łzy.

-Już mi cię brakuje wiesz?-powiedziała przez łzy-Czemu nie powiedziałaś mi wcześniej? Czemu?!-odparła nieco głośniej czując złość-Gdybyś powiedziała mi wcześniej wyrwałabym się z tego cholernego miasta i spędziła więcej czasu z tobą...

Odpowiedziała jej cisza, która była przerywana lekkim szumem wiatru i odbijaacymi sie od nagrobków kroplami deszczu.

Cisza ta spowodowała, że szloch dziewczyny pogłębił się i stał się o wiele głośniejszy niż wcześniej.

-Kochanie-powiedział jej tata, widząc swoją córkę klęczącą przy nagrobku-Lila, proszę cię wstań-podszedł do niej kładąc jej dłonie na ramionach.

Lila w odpowiedzi pokręciła tylko głową, dając do zrozumienia że nigdzie nie pójdzie.

-Myszko...Ja to wszystko rozumiem, ale nie możesz teraz przesiedzieć tu całego dnia, rozchorujesz się-próbował ją przekonać-Uwierz mi, ona nie chciałaby abyś w takim stanie klęczała przy jej grobie, dobrze wiesz jak bardzo nie lubiła kiedy byłaś smutna.

-Ale ja nie mogę-wyszlochała po chwili-Ja...Czemu mi nie powiedzieliście o tym wcześniej?!-uniosła głos-Wtedy mogłabym więcej czasu z nią spędzić.

-Kochanie, błagam cię, nie miej tylko wyrzutów sumienia, że spędziłaś z nią za mało czasu-odparł mężczyzna klękając obok córki-Nikt z nas nie wiedział, że jej stan tak szybko się pogorszy, nikt nie był na to przygotowany.

-Ja po prostu nie mogę uwierzyć, że jej już nie ma-odparła w końcu patrząc na ojca, który tak jak ona miał zaczerwienione oczy od łez.

-Wiem...Ale ona cały czas będzie z tobą. Tutaj-wskazał na jej klatkę piersiową-Uwierz mi, też nie mogę uwierzyć, że jej już nie ma-mówiąc to głos mu się załamał przez co odwrócił wzrok od córki.

Lila nic już nie powiedziała tylko bez silnie oparła głowę o ramię mężczyzny. Klęczeli tak w ciszy przez dobre kilka minut, nie przejmując się, że deszcz moczy ich włosy i ubrania. Czuli wtedy, że nawet natura odczuwa ich smutek i żal.

Bukiet papierosów||MataOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz