32

5.9K 171 42
                                    

-Jak to z nią zerwałeś- patrzyła zdezorientowana na chłopaka, nie mogąc uwierzyć w jego słowa.

-W końcu Matczak!- krzyknął Tonley klaszcząc w ręce- Już nie wytrzymywałem jej towarzystwa.

Oboje spojrzeli ze zdziwieniem na chłopaka, jakby przypominając sobie o jego obecności.

-Nic nie będzie pamiętał i tak- mruknął Michał wracając wzrokiem na Lile.

-Cały czas mi nie odpowiedziałeś- odparła.

-Słuchaj- westchnął, biorąc do ręki butelkę wódki, upijając z niej jej zawartość- Z Olgą już mi się nie układało od dawna i to już wiesz. Ostatnio niby się coś poprawiło, ale nie czułem się w pełni szczęśliwy i tak. No i jeszcze to co odwaliła dziś...

Zamrugała parę razy, próbując przyswoić wszystkie słowa chłopaka po czym złapała się za głowę robiąc kilka kroków w tył.

-Za dużo jak na jeden dzień- odparła tylko, po czym wyjęła z kartonu kolejną butelkę i jak gdyby nic skierowała się do wyjścia z garażu.

-Gdzie ty idziesz?- zapytał stając w drzwiach, sprawiając, że dziewczyna nie mogła wyjść.

-Wychodzę- powiedziała oczywistym tonem- Muszę pobyć sama... Może tego nie widać, ale te wszystkie słowa Olgi mocno we mnie trafiły...

-Nigdzie nie idziesz sama-odparł od razu- Nie w takim stanie, i nie kiedy przed chwilą chciałaś wciągać anfe.

-Jak tak bardzo się martwisz, to proszę bardzo chodź ze mną, nie obchodzi mnie to-zrezygnowana rozłożyła ręce na boki.

Nie długo później, oboje szli Marszałkowską w zupełnej ciszy. Lila nie miała zamiaru odezwać się żadnym słowem do Michała. Chciała sobie wszystko sama na spokojnie przemyśleć i zostać sama ze swoimi myślami, jednak to nie było jej dane przez obecność, oraz alkohol, który sprawiał że nie myślała racjonalnie.

-Nie odezwiesz się teraz do mnie?- zapytał.

Dziewczyna nic nie odpowiedziała, cały czas idąc przed siebie szybkim krokiem.

Nagle stanęła, co zdziwiło chłopaka, który już nie potrafił za nią nadążyć. Uniósł lekko wzrok, i ujrzał duży drukowany napis TEATR CAPITOL.

-Chcesz tam iść?- po raz kolejny zadał pytanie.

-Czemu nie- odparła beztrosko w końcu.

-Nie ma kurwa opcji- powiedział od razu- W innych okolicznościach chętnie bym tam z tobą poszedł bez chwili zawahania, ale dziś nie ma szans.

-Nie musisz ze mną iść przecież- prychnęła.

-Nie no kurwa, nie wytrzymam-powiedział jakby do siebie- Nie pójdziesz tam sama.

-Od kiedy ty się tak martwisz o innych?- założyła ręce na piersi.

-Ja pierdole, martwię się o wszystkich na których mi zależy- powiedział pół krzykiem.

-Czyli ci na mnie zależy?- dopytywała.

-Ale ty jesteś w kurwe irytująca po alkoholu- powiedział już wyraźnie zdenerwowany- Nie dajesz mi wyboru.

Mówiąc to złapał ją w tali i przerzucił sobie przez ramie, mocno trzymając ją za uda. Ignorując protesty dziewczyny, wyjął z kieszeni spodni telefon z zamiarem zamówienia przejazdu.

-Na Marszałkowską 94- powiedział wchodząc z dziewczyną do samochodu nie zwracając uwagi na zdziwione spojrzenie kierowcy.

-Novotel?- zapytał, na co chłopak przytaknął.

Bukiet papierosów||MataOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz