Endou
Wszystko powoli zaczęło się układać. Co prawda z naciskiem na powoli, ale nie można mieć wszystkiego od razu. Ataki kosmitów stały się co raz rzadsze, a drużyna Epsilon gdzieś zniknęła po waszym ostatnim meczu. Teraz odwiedziliście jakąś szkołę, chyba nikt z was nie pamiętał jej nazwy, bo niby też po co zaśmiecać sobie głowę takimi rzeczami. Przyjechaliście tam, żeby szukać kolejnego dziennika dziadka Endou. Ale szybko okazało się, że macie też inne powody, żeby zostać na trochę dłużej.
Spotkaliście się z ich drużyną piłkarską. Chłopcy pewnie byli całkiem nieźli, ale wiadomo mistrzowie kraju jeszcze po specjalnym treningu kosmitów, to już zupełnie inna liga. Po szybkiej zabawie do Endou podszedł ich bramkarz.
– Jestem Tachimukai Yuuki – powiedział cały czerwony na twarzy i wysunął wiotką rękę. – To zaszczyt.
– Ciebie też miło poznać. – Endou uśmiechnął się do niego łagodnie, czyli jak zawsze.
– Jesteś moim idolem – palnął tamten i po chwili zasłonił usta. – Znaczy... no jesteś wspaniałym bramkarzem, kapitanem i w ogóle. Ciebie podziwiam. – Endou na dźwięk tych słów chyba urósł z dwa metry.
Po chwili zaczęli rozmawiać bardzo energicznie, a właściwie to zaczęli krzyczeć. Stopniowo wszystkie słowa zaczęły mieszać się w niezrozumiałą kakofonię dźwięku, ale jedno było pewne obaj chłopcy czerpali wielką radość z tej rozmowy i nikt nie miał odwagi im przerywać.
Od waszego przyjazdu minęło już kilka godzin, a obaj bramkarze nie rozstawali się nawet na krok. Z jednej strony było coś uroczego w ich zachowaniu, a z drugiej strony wywoływali uczucie cringu.
Endou wrócił do was dopiero wieczorem.
– Jutro gramy mecz sparingowy – ogłosił, wyciągając śpiwór.
– Nie wiem, czy to dobry pomysł – wtrącił się Kidou. – Ci chłopcy może mają zapał i ciężko im odmówić pozytywnego nastawienia, ale spójrzmy prawdzie w oczy. Sparing z nimi to tylko strata czasu.
– Nie mówiłem o nich. Spotkałem tutaj mojego znajomego Kiyama. Mówił, że on i jego drużyna chcą z nami zagrać. – Kidou otworzył usta, lecz Endou mu przerwał. – Wiem co powiesz, ale już mu obiecałem. Czyli to sprawa honoru. – Kidou wydał z siebie tylko westchnięcie i pokręcił głową.
Kolejnego dnia przybyli kosmici. Ale żeby nie rozwlekać niepotrzebnie rozdziału, przejdźmy do tego co wydarzyło się już po meczu.
– Czyli to koniec. – Endou uderzył pięścią w murawę. Jednym okiem patrzył na znikającego Kiyama, a drugie wbijał w tabelę wyników.
Reszta drużyny nie wyglądała wiele lepiej. Szczególnie Fubuki i Kazemaru wydawali się przybici tym wszystkim. Zresztą Fubukiego nawet zabrali na odział szpitalny.
Endou zamknął się w swoim pokoju na kilka godzin. Nikt nie chciał mu przeszkadzać. Zostawiliście go samego z jego problemami, bo nikt nie wiedział co innego można zrobić. Siedzieliście wszyscy na kolacji. Ale ona też była dziwna. Przeważnie wszyscy dużo rozmawiali, śmiali się, a jedzenie stanowiło chyba najmniej ważny element waszych spotkań. Ale teraz wszyscy siedzieli w milczeniu i wpatrywali się w talerze. Nagle usłyszeliście czyjeś kroki na korytarzu. Wzięliście to za dobry znak i wszyscy zaczęliście obserwować drzwi, przez które wpadł Endou.
– Ludzie. – Starał się brzmieć naturalnie, ale wszystko w nim było sztuczne jakby zrobił sobie co najmniej kilkanaście operacji plastycznych. – Nie ma się co łamać. Przecież wrócimy do treningów i wszystko będzie jak dawniej.
CZYTASZ
Scenariusze inazuma eleven go (fabularyzowane)
RomanceNowy rozdział co wtorek. Co rozumiem przez te tajemnicze „fabularyzowane" otóż wszystkie pomysły na rozdziały podzieliłem na mini podgrupy. Takie jak poznanie, wstęp do związku, sam związek, koniec pierwszego zauroczenia i prawdziwy kryzys. W każd...