Hejo, pisanie niestety trochę się przedłużyło, ale już od jutra zaczyna redakcję tekstu, więc jeżeli wszystko się uda, to w następny piątek/weekend dostaniecie pierwszy rozdział tego opowiadania.
Co do sprawy blogowej. To z inazumy pojawił się wpis porównujący gry inazumy do Gier Fifa, z planszówek pojawił się wpis nieco bardziej historyczny. Ponieważ pokazywał, jak zmieniały się gry planszowe na przestrzeni wieków. A wpis z final fantasy opowiada o Summunerach. Więc zapraszam.
Simeon
Simeon siedział sobie w swoim statku kosmicznym i odrabiał lekcje do szkoły. Oczywiście mógłby z łatwością pozyskać odpowiedzi włamując się do mózgu nauczycielki, ale nie chciał tego robić. Chciał przynajmniej zachować pozory uczciwości. I samemu ją odrobić. Zresztą to dawało mu też jakieś poczucie dobrze wykonanej pracy. Chociaż nie wiedział dlaczego to lubił wyliczać te X w zadaniach. Szczególnie, że z jego perspektywy te ćwiczenia były śmiesznie łatwe. W jego czasach już małe dzieci umiały rozwiązywać trudniejsze zadania, ale oczywiście tego nie mógłby powiedzieć głośno, żeby nikt się nie obraził.
Na chwilę odszedł od monitora, żeby trochę rozprostować kości i wtedy zobaczył coś czego się nie spodziewał.
Na jego komunikatorze pojawiła się nowa wiadomość o nie udanej próbie połączenia. W pierwszej sekundzie pomyślał, że mu się to tylko przewidziało, ale komunikat nie znikał. Wręcz przeciwnie pojawił się kolejny. Dlatego podbiegł do aparatu i oddzwonił.
– Błagam odbierz, odbierz – powtarzał w duchu, po każdym sygnale. W końcu ktoś się odezwał.
– Jesteś szefie – uśmiechał się do niego jeden z jego najwierniejszych żołnierzy.
– Dobrze cię znowu widzieć, nawet jeśli widzimy się tylko przez monitor. Jak stoją sprawy w nugen i el dorado?
– Nie za dobrze, bez ciebie straciliśmy niemal cały impet. – Uśmiecha spełzł z twarzy Simeon'a. – Dlatego dzwonię, chcę ustalić co się u ciebie dzieje.
– A u mnie dla odmiany jest wszystko dobrze.
– Podobno znalazłeś dziewczynę? – Uśmiechnął się Głupkowato, a Simeon poczuł potrzebę uderzenia go.
– Może się lepiej zajmijmy waszymi porażkami? – krzyknął.
Nathan
Momentalnie zrobiło się bardzo słodko w tej przepoconej kanciapie. Wszyscy poczuli, że miłość rośnie wokół nich, czy inne bzdety z bajek Disneya. Ale nawet jeśli było to trochę przesłodzone to wciąż ci się to podobało.
– Dzię... – zaczęłaś mówić.
– Pokażę wam, że wciąż umiem biegać i wychodzi mi to naprawdę dobrze. – Klasnął w dłonie a cały lud już niemal chyba chciał go wynieść na rękach. – Lecimy na bieżnię – zarządził, a wszyscy oni ochoczo potuptali na jego rozkaz. Ty wyszłaś jako ostatnia i miałaś dość ambiwalentny stosunek do tego wszystkiego. Ani nie chciało ci się im jakoś szczególnie pomagać ani przeszkadzać, ale musiałaś coś ze sobą zrobić i poszłaś za nimi.
Nathan oczywiście pobiegł jako pierwszy, żeby pokazać czy jeszcze coś umie. Klasyczny bieg na 600 metrów ani szczególnie dużo, ani mało. Ot w sam raz, żeby ocenić jego formę. Odpaliłaś zegar i ruszył jak torpeda. Mimo braku treningu szybkościowego poradził sobie nad podziw dobrze. Z wrażenia nawet nie wyłączyłaś minutnika i tak doliczyło mu się kilka nadprogramowych sekund.
CZYTASZ
Scenariusze inazuma eleven go (fabularyzowane)
RomanceNowy rozdział co wtorek. Co rozumiem przez te tajemnicze „fabularyzowane" otóż wszystkie pomysły na rozdziały podzieliłem na mini podgrupy. Takie jak poznanie, wstęp do związku, sam związek, koniec pierwszego zauroczenia i prawdziwy kryzys. W każd...