Hejka, dzisiaj zapraszam was na wpis poświęcony Shindou. W wekend ukazał się jest jeden poświęcony kingdom hearts. Co jest dość symboliczne, bo zbliża się rocznica pierwszej gry. A w czwartek będzie wpis o doki doki
Simeon
Pomimo protestów, wracaliście do domu. Nie chcieliście porzucać słonecznych Włoch dla deszczowej Japonii. Ale cóż, szkoła znowu olała wolę ludu. Jedynie Simeon zrezygnował z produkowania gorzkich żali i rzucania się nawzajem paczką z orzechami po samolocie. On tylko siedział smętnie na fotelu. Nabrał powietrza w poliki i ze skwaszoną miną wyglądał przez okno.
– Co się dzieje? – Położyłaś dłoń na jego barku.
– Nic – wydał z siebie jęk i nawet na ciebie nie spojrzał.
– Oj rozchmurz się trochę. – Zaczęłaś gilgotać go w plecy, i wybuchł śmiechem, który stłumił nawet pojękiwania reszty pasażerów. Niestety po wszystkim wrócił do smutnego wizerunku.
– Daj mi spokój, muszę się przespać. – Położył głowę na oknie i odpuściłaś.
Nawet nie podejrzewałaś, co dzieje się w głowie Simeon'a. Jak bardzo tęskni do przyszłości, którą znał i w której się wychował. Tylko twój wisiorek łączył go z tymi czasami. Naszyjnik, który mógł odesłać go znowu do domu.
Do ludzi, za którymi z każdym dniem tęsknił coraz bardziej. Potrzebował znowu otoczyć się technologią, wyprzedzającą waszą o tysiące lat. No i została kwestia misji. El Dorado wciąż ciemiężyło ludzi przyszłości. Ta porażka bolała go najbardziej.
Kiedy wylądowaliście, zostawił cię bez słowa, a nawet nie stanął w kolejce po odbiór bagażu. Zwyczajnie poszedł do drzwi i wyszedł, tylko dźwięk ich otwierania i zamykania, poinformował o jego wyjściu. Przez ułamek sekundy chciałaś ruszyć za nim, ale przestraszyłaś się, że ktoś zabierze twój bagaż.
Simeon poszedł do statku i próbował po raz enty uruchomić maszynę. Ale bez skutków. Znowu uderzał głową w mur, brakowało mu energii, żeby uruchomić mechanizm. Dlatego zmienił strategię na metodę małych kroków i przynajmniej chciał skontaktować się z centralą. Ale znowu zawiódł.
Jedynie jego narastająca frustracja zdradzała, upływ czasu. Ostatecznie kierując się desperacją wrócił do pomysłu kradzieży wisiorka.
Nathan
Z jakichś powodów Nathan dalej tkwił w klubie piłkarskim. Niby to dobrze, bo nikt ci nie wchodził w paradę, więc mogłaś na spokojnie się rozwijać i zdobywać nowe przyczółki w walce o światową dominację. Jednak widziałaś też ciemne strony. W końcu ciężko być Oliverem Kromwelem, kiedy król angielski siedzi na Hawajach.
A przy tym nie chciałaś go pytać, kiedy wróci. Czułabyś się z tym jakoś niezręcznie. Może by sobie pomyślał, że czegoś od niego chcesz albo co gorsza, że jego życie cię choć trochę obchodzi. O co to, to nie, do tego na pewno nie mogłaś dopuść. Niech sobie myśli, że ziemia jest płaska, ale od postrzelonych pomysłów, że tobie na nim zależy to wara. W końcu przynajmniej teraz możesz zostać kapitanką klubu, a on niech sobie tam gania za piłeczką.
Choć sama nie chciałaś się do tego przyznać, to trochę tęskniłaś za rywalizacją z Nathanem. Bez niego nikt nie mógł ci rzucić żadnego wyzwania. Wiadomo starszaki, czasami próbowały kąsać, a czasami nawet dobiegały na metę przed tobą. Ale to nie to samo.
CZYTASZ
Scenariusze inazuma eleven go (fabularyzowane)
RomanceNowy rozdział co wtorek. Co rozumiem przez te tajemnicze „fabularyzowane" otóż wszystkie pomysły na rozdziały podzieliłem na mini podgrupy. Takie jak poznanie, wstęp do związku, sam związek, koniec pierwszego zauroczenia i prawdziwy kryzys. W każd...