No dobra lecimy z rozdziałem, bo nie mam czasu na dłuższe rozkminy. Pozdrawiam i życzę miłego czytania.
Simeon
Cała sytuacja była strasznie dziwna. Jechałaś z Simeon'em autobusem. Żadne z was się nie odzywało do drugiego i oboje byliście przekonani, że to wy akurat macie rację, więc atmosfera była dość nerwowa.
Ty nie mogłaś mu darować, że posłużył się mocami, żebyście siedzieli razem zamiast cię normalnie przeprosić jak człowiek. Ale nie, on musiał tworzyć swoje wielkie, kretyńskie plany, które w sumie nie prowadziły do niczego sensownego, bo tylko jeszcze bardziej się na niego obraziłaś.
– Ale to serio, nie ja to zrobiłem – odezwał się po prawie godzinie jazdy, a ty założyłaś ramiona na piersi i zrobiłaś obrażoną minę. – No daj już spokój, na serio to nie ja. Zresztą wiesz, jak ona się zachowuje. To kompletnie zakręcona kobieta. Równie dobrze mogła sobie wszystko przypomnieć na piętnaście minut przed wejściem do autobusu.
– No wiesz co? – prychnęłaś. – Może i pani Smith nie jest asem intelektu, ale nie róbmy z niej też takiej idiotki.
– Kochane dzieci – odezwała się wasza wychowawczyni, a twój rządek zrobił obrót o 180 stopni. – Tak się składa, że tydzień temu basen anulował nam wizytę i zapomniałam wam o tym powiedzieć, więc darujemy sobie basen. – Simeon spojrzał na ciebie z głupawym uśmieszkiem i wykrzywił wargi.
– Ani słowa. – Zdenerwowałaś się jeszcze bardziej, bo nie znosiłaś, kiedy ktoś miał rację.
Nawet pomimo braku basenu wycieczka była dość udana, a hotel, w którym się zatrzymaliście dość przestronny i nowoczesny. Był tylko jedne, malutki problem. Znowu wylądowałaś w jednym pokoju z Simeon.
Lucian
Od tamtego dnia czas dłużył ci się już niemiłosiernie, ponieważ nie mogłaś się doczekać tego wyjazdu. W końcu będziesz mogła spędzić trochę czasu na plaży i się wygrzać w słoneczku, a nie to co w dużym mieście. Tylko wieżowce i inne potwory architektury.
Okinawę pokochałaś od pierwszego wejrzenia. Ledwo twoje stopy wylądowały na ziemi i już chciałaś ją zacząć całować, a później było już tylko lepiej. Na tej wyspie czas może nie tyle, że się zatrzymał co poszedł w rozsądniejszym kierunku niż w reszcie kraju. Tutaj wszystko było bliższe natury, a ty poczułaś w sobie moce niemal dziecka lasu.
– Coś tak czułem, że ci się spodoba. – Lucian objął cię ramieniem i znowu poczułaś się bardzo bezpieczna.
– A komuś mogłoby się tu nie spodobać? – odparłaś i ruszyliście przed siebie.
Nie wzięliście taksówki ani tramwaju. Dom wujka Luciana był z jakieś pięć kilometrów od was, a ty nie mogłaś sobie odpuścić takie spaceru i możliwości przejścia się po tej pięknej krainie. Na szczęście jego wujek był bardzo miły i prawie nie rzucał głupimi tekstami o rychłym małżeństwie. Ale cóż. Nikt nie jest bez wat, a jeden taki tekst w zamian za użyczenie takiej chwili uznałaś za dobrą wymianę.
Zaczęłaś się rozpakowywać w pokoju gościnnym, a Lucian potuptał do drugiego. W każdym były pojedyncze łóżka, więc przynajmniej teoretycznie musieliście mieszkać w osobnych pokojach, ale oczywiście nie była to dla was żadna przeszkoda. Bo kto by się martwił czymś tak błahym.
– Hej – Lucain wsunął głowę do twojego pokoju. – Mogę się spotkać z kolegami? Znaczy wiesz sam? – doprecyzował, kiedy zobaczył twoją minę. – Wiesz, że cię kocham, ale to moi starzy koledzy. Chciałbym spędzić trochę czasu z nimi.
CZYTASZ
Scenariusze inazuma eleven go (fabularyzowane)
Roman d'amourNowy rozdział co wtorek. Co rozumiem przez te tajemnicze „fabularyzowane" otóż wszystkie pomysły na rozdziały podzieliłem na mini podgrupy. Takie jak poznanie, wstęp do związku, sam związek, koniec pierwszego zauroczenia i prawdziwy kryzys. W każd...