Plany na przyszłość v3

50 3 1
                                    


Hejo pisanie tego opowiadania idzie dobrze, trochę wolno, ale dobrze. Wolę pisać dłużej niż żeby wypuścić pół środek.


A sprawy blogowe. To tak napisałem o danganronpa zero i o planszówkach najlepszych na początek. Zapraszam


Simeon


Jeszcze chwilę się przekomarzałaś z Simeon'em, żeby nie pomyślał, że wszystko pójdzie mu tak łatwo. No i bardzo chciałaś się dowiedzieć, gdzie macie lecieć. Ale on tylko się dziwnie uśmiechał i mówił, że nic nie powie. W końcu zaszantażowałaś go, że nie dasz mu naszyjnika to wtedy sobie za bardzo nigdzie nie poleci, ale on sprytnie zbił twój szantaż i uznał, że woli siedzieć w twoich czasach.

– No dobra, wygrałeś. – Zdjęłaś naszyjnik, żeby wyciągnął z niego trochę mocy.

– I po co tak walczyłaś? – Uśmiechnął się i przyjął twój najcenniejszy skarb. Pipeta znowu poszła w ruch i wyssała z niego część mocy. Zawsze czułaś się trochę dziwnie, kiedy to robił. Czułaś się jakbyś w jakiś dziwny sposób krzywdziła swoją babcię. – To lecimy.

– A dokąd? – zapytałaś z nadzieją, ale cię zignorował.

Zajęłaś miejsce, pamiętałaś, że poprzedni skok był bardzo męczący, dlatego tym razem chciałaś się lepiej przygotować. I chyba się udało, a przynajmniej mniej tobie świszczało w uszach.

– Zapraszam. – Simeon stanął przed drzwiami, które stopniowo zaczęły się opuszczać. Stopniowo wpuszczały coraz więcej słońca i pokazywały, gdzie, choć może lepiej kiedy jesteście.

– To jest...

– Przyszłość. Mniej więcej sto lat do przodu.

– Proszę nie pokazuj mi tego. – Zasłoniłaś oczy i cofnęłaś się kilka kroków.

– Co się stało? – zapytał zbity z tropu. – Myślałem, że ci się coś takiego spodoba. W końcu chyba każdy chciałby poznać swoją przyszłość.

– Ale ja nie chcę jej znać. – Zmarszczył czoło i bardzo się zmartwił. – Ja chcę ją tworzyć razem z tobą.


Nathan


Ale zanim doszło do tego numeru, którego padliście ofiarą próbowaliście najlepiej jak potraficie ogarnąć te wszystkie rozbiegane i skoczne dzieciaki, co było prawdziwą udręką, bo one bardzo dobrze sobie radziły na waszym terenie co było dla was nieco upokarzające, ale tylko nieco. No dobra czuliście się strasznie ośmieszeni.

Najbardziej się rozbrykały jak już zgasły światła i wszyscy musieli chodzić z latarkami ledowymi na głowie. Wtedy dopiero zaczął się pogrom.

– Co to za małe wredne bachory – krzyknęłaś, kiedy jeden z nich wykorzystał ciemność i ogólny rozgardiasz, żeby uderzyć cię w łydkę, a później zbiec. – Nie wytrzymam z nimi ani sekundy dłużej.

– Spokojnie, au. – Nathana też ktoś kopnął. I się zgiął. – Co to za dzieci.

Niestety ich ataki nie ustawały, a nawet robiły się z czasem coraz bardziej śmiałe, jakby chciały was dodatkowo upokorzyć. Musieliście ratować się ucieczką do opuszczonej Sali.

– No dobra, tutaj jesteśmy bezpieczni – westchnął.

– Nareszcie, przynajmniej chwilę sobie odpoczniemy. – Dołączyłaś do jego poczucia wytchnienia.

Scenariusze inazuma eleven go (fabularyzowane)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz