18

59.4K 2.6K 540
                                    


*DZIEŃ WYLOTU*

Pożegnałam się z rodziną i pojechaliśmy do domu Blake'a. Zabraliśmy jego walizki, po czym ruszyliśmy na lotnisko.

***

Po lądowaniu idziemy odebrać bagaże razem z pozostałymi uczestnikami wymiany. Jesteśmy najlepszymi uczniami - spośród drugich klas - w szkole, więc mamy pierwszeństwo do takich wyjazdów. Cieszę się, że Blake jest tak dobrym uczniem, bo możemy tu być razem.

Sześcioosobową grupą idziemy w wyznaczone miejsce, gdzie mają na nas czekać rodziny, do których trafimy. Już z daleka widzę sporo osób, które trzymają przed sobą kartki - zapewne z naszymi nazwiskami.

- Moi są tam - mówi Blake i wskazuje ruchem głowy.

- Moi zaraz obok - uśmiecham się szeroko - gadają ze sobą, może jest nadzieja, że nie wylądujemy daleko od siebie.

- Oby - puszcza mi oczko, po czym kierujemy się do rodzin.

- Dzień dobry - odzywamy się równo, a dorośli odpowiadają tym samym.

- Mam nadzieję, że będzie wam się u nas podobało! - mówi ochoczo moja ‚mama'.

- Na pewno będzie - mówię szczęśliwa.

- Czyli - zaczyna Blake - będziemy mieszkać razem? - wskazuje raz na mnie, raz na siebie.

- Mieszkamy obok siebie, w bliźniaku - tłumaczy ‚tata' Blake'a. Kątem oka zauważam jego zadowolenie.

- To co, możemy jechać? - pytają.

- Tak - oznajmiamy razem.

Przez całą drogę podziwiałam piękne widoki Miami i rozmawiałam z pozostałymi. Dowiedziałam się podstawowych informacji o mojej tymczasowej rodzinie, w której skład wchodzą - tata Patrick, córka Alice, mama Dagmara.

Alice jest w moim wieku, a przez najbliższy czas będę chodzić z nią do szkoły. Nie mogę się doczekać, aż ją poznam!

Najbardziej zaciekawiło mnie imię Dagmary. Opowiedziała mi, że pochodzi z Polski, ale Stany Zjednoczone od małego były jej marzeniem. Szczerze mówiąc zawsze w jakimś stopniu interesowałam się historią związaną z tym krajem. Czuję, że będziemy miały dużo tematów do rozmów!

- Już jesteśmy - z zamyśleń wyrywa mnie głos Dagmary. Razem z Patrickiem stwierdzili, że lepiej będzie nam na ty.

- Ale macie piękny dom! - podziwiam budynek.

- Dziękujemy - uśmiecha się - mieszkamy tutaj zaledwie od roku, wcześniej mieszkaliśmy w Chicago.

- Super - podsumowuję - pięknie tam jest.

- Prawda - wtrąca Patrick - zapraszamy do środka.

Z uśmiechem na twarzy idę za mężczyzną, który ciągnie moje walizki.

- Mogę jedną zabrać - proponuję.

- Spokojnie, nie trzeba - zapewnia - widzisz te mięśnie? - zaczyna się śmiać.

- Lepiej zdejmij okulary - dogryza mu żona, a ja również zaczynam się śmiać. Uwielbiam ludzi z takim poczuciem humoru.

Po wejściu do środka czuję zapach pizzy. Chwilę później staje przed nami rudowłosa nastolatka, a za nią czarny kot.

- Dobrze, że już jesteście - mówi z entuzjazmem - ty musisz być Lia!

- Tak, a ty Alice!

- Ale super, że będziesz u nas mieszkać - dziewczyna przytula mnie - poznaj oczko w głowie mojej mamy - wskazuje na kota - ma na imię Gustav, nie pytaj - robi zniesmaczoną minę, przez co zaczynam się śmiać.

- Mówiłam, że się od razu dogadają - odzywa się Dagmara - wisisz mi dwie dychy.

- A niech to - mruczy pod nosem Patrick. Razem z Alice zaczynamy się śmiać.

- Czas na pizzę! Chodźcie!

--------

Lajkujcie, komentujcie, kocham

xwercziix

New neighbour, old love 1&2&3 ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz