2.02

48.6K 2.3K 836
                                    

Stoję praktycznie na środku klasy i wpatruję w chłopaka z otwartą buzią.

- Dzień dobry - szczerzy się.

- Dzień dobry chłopcze, pierwsza lekcja, a ty już spóźniony - nauczyciel kiwa głową na boki.

- Bo w Starbucksie była kolejka - mówi i unosi w górę kubek z kawiarni.

- Jak się nazywasz?

- Dallas, Cameron Dallas - dziewczyny chichoczą z jego śmiesznego tonu.

- Dobrze, proszę zajmij miejsce.

Cameron nie odrywając ode mnie wzroku, kieruje się do ławki i albo mi się wydawało, albo posłał właśnie Ethanowi wrogie spojrzenie.

- Darujmy sobie te zadania, jakoś straciłem ochotę - mężczyzna uśmiecha się szeroko - macie wolną lekcje!

Oh, no jeszcze lepiej!

- Hej, Lia siadaj - śmieje się Et. Robię jak mówi i zaczynam się czerwienić.

- To on.

- Kto?

- Ten Cameron, w którym byłam zakochana, ten przed którym stchórzyłam i uciekałam - piszczę.

- Ojojo! Nie martw się, już znalazł koleżankę - spoglądam na prawo i ukazuje mi się obraz Dallasa w towarzystwie jakiegoś plastika.

Ałć? Czemu ja się tym przejmuję? Czemu jest mi smutno?

- Kto to jest? - zadaję pytanie, chociaż dobrze znam odpowiedź.

- Amanda, wiesz królowa szkoły - chłopak wywraca teatralnie oczami.

- O cholerka, on tu idzie! - zaczynam panikować.

- Będzie dobrze.

- Ja nie wiem czy ja pot....

- Lia - odzywa się Cameron - chyba musimy porozmawiać.

- Ja tam nie mam takiej potrzeby, ja nie muszę, po co w ogó... - teraz to już się wymiguję.

- Ta, ta przestań już, okej? Po lekcjach czekaj przy wejściu, słyszysz? Nawet nie próbuj uciekać - odchodzi.

- Wow. Myślałam, że będzie gorzej.

***

Mój dzień w szkole mogę zaliczyć do tych jak najbardziej udanych. Poznałam się lepiej z Lią i miło spędziłyśmy przerwy, razem z Ethanem.

Teraz od dziesięciu minut czekam na pana Spóźnialskiego Dallasa. Ale tak ogólnie, skąd wziął się tu Cameron i dlaczego będzie się tutaj uczył? Nie wiem tego, ale wiem, że gdy go zobaczyłam miałam te słynne "motylki w brzuchu". Dobrze jest go znowu zobaczyć, to muszę przyznać.

W końcu idę usiąść na jakąś ławeczkę i wyjmuję telefon.

Nie odbiera, świetnie.

Z nudów zaczynam przeglądać Facebooka i Twittera, gdy przede mną stanęła dobrze znana mi postać.

- No w końcu jesteś - łapię torbę i podnoszę się do pozycji stojącej.

To nie jest Cameron.

- Tęskniłaś? - śmieje się głupkowato Blake. Ja tylko prycham i już chcę odchodzić, gdy ten zatrzymuje mnie, ciągnąc za nadgarstek.

Odwraca mnie do siebie i wpija w moje usta. Nie oddaję pocałunku, chcę się wyrwać. Na marnę oczywiście. Z każdą sekundą Blake zmusza mnie coraz bardziej do oddania, aż w końcu ulegam.

Stoję na szkolnym boisku, całuję jego szorstkie, kłamliwe i zdradliwe usta. Łzy zaczynają spływać po moich policzkach, bo za nic nie mogę się od niego oderwać. Jest za silny.

Modlę się tylko, żeby był tutaj Cameron albo Ethan. Najlepiej ten drugi.

Grier w końcu się ode mnie odkleił, patrzy z cwaniackim uśmieszkiem i wyciera kciukiem moje łzy, a ja strzepuję jego dłoń.

- Nie nawidzę cię - syczę w jego stronę.

Gdy podejmuję kolejną próbę ucieczki, czuję silne uderzenie w tył głowy, po czym robi mi się ciemno przed oczami.

- Mnie się nie ucieka, Decker - teraz to on syczy i są to ostatnie słowa, jakie słyszę. Czuję tylko, że opadam w czyjeś ramiona, potem zapada zupełna ciemność.

Cameron

- O cholera! Jestem umówiony, muszę iść - oznajmiam Amandzie, którą właśnie pieprzę w kantorku - pamiętaj, tylko seks.

Szybko wychodzę z pomieszczenia i biegnę przed szkołę.

Pustka, chyba większość już skończyła. Jednak nie pustka! Czy to jest do cholery Blake?! Z Lią?! Boże, on ją wkłada na tyły auta!

Biegnę ile mam sił w nogach, by zatrzymać gnoja, ale odjeżdża. Bez zastanowienia wsiadam do swojego samochodu, oddalonego o jakieś trzy metry i ruszam w drogę tuż za Grierem. Na moje nieszczęście miałem po drodze około pięciu czerwonych świateł.

Po kilkunastu minutach zatrzymuję się pod tymczasowym Domem Lii. Dobrze, że Cody dał mi wcześniej adres.

Dosłownie rzucam się na drzwi, lecz są zakluczone. Próbuję otworzyć te do mieszkania obok - skutecznie.

Słyszę ją, Lia.

Głos dobiega z jednego z pomieszczeń u góry. Idę cichutko i otwieram drzwi. Moim oczom ukazuje się dziewczyna leżąca na łóżku, a na niej siedzi ten sukinsyn i ją rozbiera. O kurde, ona jest w samej bieliźnie! Ale ma piękne ciało, Boże!

Dobra stop!

Blondynka zaczyna krzyczeć, gdy zauważa mnie w drzwiach, przez co dostaje uderzenie w twarz od tego psychola. Nie zwlekając dłużej, zaczynam działać.

- Blake? Siema stary! Co z nią robimy? - witam się z chłopakiem, który jest tak zdezorientowany, że to aż śmieszy.

- Siema - wstaje i się ze mną wita - może trójkąt? - porusza do mnie brwiami.

- Dobry pomysł, ale najpierw muszę coś zrobić - mówię, po czym uderzam go z taką siłą, że biedak się przewraca.

Podbiegam do Lii i "uwalniam". Szybko się ubiera, po czym biorę ją na ręce i zbiegam do samochodu. Po kilku minutach jesteśmy w moim hotelu.

-----
I jak? :*

New neighbour, old love 1&2&3 ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz