3.15

19.8K 1.3K 436
                                    

Nabijamy aktywność znowu, dawać 💪😎💘

*PRAWIE DWA LATA PÓŹNIEJ*

Wtorek, pierwsza połowa października. Jadę właśnie do przedszkola, żeby odebrać Patricka. Razem z nim i Nate'em jedziemy pojutrze do Sacramento, ponieważ niedawno zakończyła się budowa mojego zlecenia. W piątek ma odbyć się uroczyste otwarcie boiska, a następnie bankiet w hotelu.

Wracając do dziecka, jest w miarę dobrze. Gdy nie ma mojego narzeczonego - jeszcze nie wzięliśmy ślubu, bo postanowiliśmy zrobić to na spokojnie, po zakończeniu zlecenia - Patrick zachowuje się tak samo, jak w pierwszy dzień. Pyskuje, daje mi poznać, że mnie nie lubi oraz, że jestem według niego tą złą. Szczerze to spodziewałam się gorszych rzeczy, dlatego jest 'w miarę dobrze'. Zaczęliśmy wszyscy uczęszczać do psychologa, więc może to jakoś pomoże.

Wchodzę do dużego budynku przedszkola, schodami kieruję się na drugie piętro, do sali numer 5. W środku zastaję dwie nauczycielki i kilkoro dzieci.

- Dzień dobry - witam kobiety.

- Dzień dobry. Dobrze, że pani jest. Musimy porozmawiać, bo dzisiejsze zachowanie Patricka było skandaliczne, zapraszam do pokoju nauczycielskiego - zdenerwowana podążam za kobietą. Siadamy przy stole.

- Co zrobił? - pytam zrezygnowana.

- Bawił się z kolegą, zaczęli się kłócić o zabawkę no i Patrick wziął do ręki inną, zamachnął się prosto w twarz drugiego. Nos zaczął mu krwawić, rodzice zabrali dziecko do lekarza - słucham z przerażeniem - z tego co mówili to są zdeterminowani nawet tułać się po sądach.

- O mój Boże - chowam twarz w dłoniach, robi mi się słabo - mogłabym prosić o szklankę wody?

- Tak, już pani daję - odpowiada nauczycielka. Po chwili stawia na stole napój, natychmiast upijam kilka łyków.

- I co teraz? Co mamy zrobić?

- Na pewno musi pani porozmawiać z synem o tym zachowaniu, wytłumaczyć wszystko. Sprawy z rodzicami  trzeba załatwić samemu.

- Dobrze, dziękuję - podaję pani rękę.

Wzięłam Patricka dużo nie mówiąc i właśnie wracamy do mieszkania, gdzie czeka Garner. 

- Tata będzie wkurzony -  przerywam ciszę.

- Ale ja nie chciałem, to było przez przypadek - tłumaczy się.

- No pogadamy w trójkę - oznajmiam oschle.

- Jesteś zła?

- Jestem - mówię zgodnie z prawdą.

Po kilku minutach dojeżdżamy, wchodzimy do mieszkania.

- Moja rodzinka przyjechała - w korytarzu pojawia się Nate. Standardowo przybija sobie z małym żółwika, a mnie całuje w usta.

- Przyjechała i to z niezbyt dobrymi wiadomościami - mruczę pod nosem.

- Co się stało?

- Nabloiłem - odzywa się dziecko.

- No ładnie - wzdycha mężczyzna.

Siadamy przy stole w kuchni i zaczynam opowiadać narzeczonemu o całej sytuacji. Słucha z niedowierzaniem, już widać jego wściekłość. Pat siedzi ze spuszczoną głową.

- No to teraz słucham, jaka jest twoja wersja? - pyta małego.

- Bawiłem się z Maxem i zaceliśmy się kłócić​ o samochodzik i ja jus chciałem inny i potem ten inny sobie wziąłem i się tak sybko odwlóciłem, ze akulat mocno udezyłem go ale ja nie chciałem tato - łzy lecą z jego czekoladowych oczu, a mi chce się trochę śmiać z tego, jak się wypowiedział.

- No dobra. Wiesz, że masz karę? - pyta Nate.

- Ja uważam, że mówi prawdę i nie zgadzam się na karę - protestuję, a dziecko spogląda na mnie z iskierką w oku.

- Niech ci będzie - mruży na mnie oczy - a ty mój drogi się pilnuj następnym razem.

- Obiecuję - przytula swojego tatę, a następnie mnie co jest wielkim zaskoczeniem. Pewnie jego kolejna gierka.

Popołudnie zleciało szybko, spędziłam trochę więcej czasu z ukochanym, bo Patrick grzecznie się bawił w swoim pokoju.

- Jak tam? - wchodzę do pomieszczenia, gdzie spotykam niebywały porządek - posprzątałeś?

- Tak - kiwa główką.

- Późno już, kładziemy się spać - wyciągam rękę w jego kierunku. Łapie ją i idziemy do łazienki, gdzie szybko się kąpie.

- Chce już wyjść - stwierdza po kilku minutach kąpieli.

- Okej - biorę ręcznik i owijam go szczelnie - kupiłam ci nową piżamę.

- Jaką? - wracamy do pokoju.

- Piracką - uśmiecham się, a on robi to samo. Wyjmuję z szafy onesie pirata, a następnie pokazuję Patrickowi.

- Ale super! Ubierz, ubierz! - piszczy.

- Tak jest kapitanie - chichoczę.

Po kilku minutach ekscytacji nową piżamką Pat kładzie się do łóżka.

- Przykryjesz mnie?

- Jasne - posyłam chłopczykowi uśmiech, po czym nakrywam go kołdrą. Schylam się i całuję w czoło, a on przytula się do mnie.

- Dziękuję, że mi wierzysz - mówi cicho  - kocham cię mamo - wypowiada te trzy słowa, na które czekałam prawie dwa lata.

Ciepło, ciepło...

New neighbour, old love 1&2&3 ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz