2.41

34.8K 1.8K 355
                                    


Info pod rozdziałem, zajrzyj ;)

*dwa tygodnie później*
Tak, minęły dopiero dwa tygodnie, więc zanim zobaczę mojego chłopaka muszę jeszcze poczekać. Rzadko kiedy rozmawiamy, bo różnica czasu między Los Angeles a Anglią jest ogromna, więc kiedy ja wstaję do szkoły, Cami jeszcze śpi. Za to bardzo często piszemy ze sobą.

Strasznie zazdroszczę mojej przyjaciółce, bo Cody zrobił jej żart, że wyjeżdża na studia, a tak naprawdę, to przyleciał po tygodniu i uczy się w Los Angeles. Ich związek robi się coraz poważniejszy.

Jestem wniebowzięta, bo jutro sobota, czyli dzień, w który mogę spać do woli. Kładę się do łóżka, ubrana w koszulkę Dallasa i od razu dostaję wiadomość.

Cami:
Kochanie, śpisz? ❤

Ja:
Jeszcze nie ❤

- To dobrze - słyszę ten głos. Zdezorientowana rozglądam się po pokoju, w drzwiach stoi pieprzony Cameron Dallas, z pieprzoną różą i z pieprzonym uśmieszkiem na twarzy - niespodzianka.

Natychmiast zrywam się z łóżka i 'wskakuję' na bruneta, oplatając go nogami wokół bioder. Cami przywiera do mnie ustami, całujemy się zachłannie, z pragnieniem. Niech ta chwila trwa wiecznie...

- Kocham cię - szepczę mu prosto w usta.

- Też cię kocham - odpowiada i skrada mi jeszcze jednego buziaka.

- Co tutaj robisz? - zadaję zasadnicze pytanie, po czym staję na ziemi, lecz chłopak cały czas trzyma ręce na moich biodrach

- Odwiedzam swoją dziewczynę, a co? - przyciąga mnie do siebie.

- A nic - chichoczę i kolejny raz zaczynamy się całować - strasznie tęskniłam przez te dwa tygodnie.

- Ja też kotku - czuję jego męskość przez spodnie. Wielce się nie zastanawiając sięgam ręką do klucza, po czym sprawdzam czy drzwi na pewno się zamknęły. Roślinkę kładę na komodzie i wracam do bruneta, który zdjął już koszulkę.

*Leżymy na ogromnym łóżku, całkiem nadzy, ciesząc się chwilą. Wtulona w tors bruneta kreślę kółeczka po jego gładkiej skórze i myślę, jak bardzo mi go brakowało.

*CAMERON*

Ta dziewczyna zrobiła ze mnie inną osobę. Tak ciężko było mi bez niej, że po dwóch tygodniach przyleciałem jak pies. Ale czy to ta.....
Po ciężkim locie i dzikim seksie kładę się spać.

Budzę się rano z głową ułożoną - jak zwykle - na cudownych piersiach mojej dziewczyny. Ta obudziła się wcześniej, bo czuję, jak bawi się moimi włosami, aż zacząłem cicho mruczeć.

- Co tam, mruczku? - chichocze Lia.

- Co tam, jęczku? - spoglądam na nią z pedo face, na co się rumieni.

- Przecież byłam cicho - wytyka mi język.

- Chyba jak spałaś - wybucham śmiechem. Blondynka wali mnie w ramię i zwala ze swojego ciała, po czym idzie do łazienki - kocham cię!

- Mhm.

Wychodzę na korytarz po walizkę, którą wczoraj tam zostawiłem, wyjmuję ubrania i je zakładam. Słysząc, że Lia będzie zaraz wychodzić z toalety, chowam się za drzwiami.

Trzy... dwa...jeden...

- Buu! - wyskakuję z ukrycia i chwilę później zwijam się ze śmiechu.

- Jezus Maria, ty idioto!

- Oj, no weź - uspokajam się.

- Nie odzywaj się do mnie - łapie się 'za serce'.

- Kotku - przyciągam ją za biodra. Dziewczyna unika moich oczu, więc krąży wzrokiem wszędzie, tylko nie po mojej twarzy - nie złość się.

- Doskonale wiesz, że nie potrafię się na ciebie złościć - raczy mnie spojrzeniem.

Uśmiecham się figlarnie i przywieram do jej ust.

- Ja ciebie też - Lilka nawiązuje do tego, co powiedziałem zanim poszła do łazienki.

------

tutaj powinnam wstawić epilog, ale plany mi się zmieniły i rozdziałów może być nawet ponad pięćdziesiąt, coś koło tego :)

Do następnego! 💋

New neighbour, old love 1&2&3 ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz