3.10

22.8K 1.1K 144
                                    

W Los Angeles wylądowaliśmy trochę po dwunastej, taksówką dojechaliśmy do mieszkania. Od razu nastawiłam pranie, a Nate pojechał do marketu po jedzenie.

Nasz dom składa się z dwóch sypialni, łazienki, kuchni oraz salonu połączonego z jadalnią. Wchodzę do pokoju, który stoi wolny, a który niedługo będzie pokojem małego. Narzeczony wspominał coś, że Patrick lubi piratów. Mam już kilka pomysłów na remont, lecz muszę pogadać z Nate'em.

W czasie gdy robi zakupy, sprzątam całe mieszkanie i dzwonię do Vicky.

- No hej - mówię - wróciliśmy.

- Siemka, jak było?

- Super, opowiem ci jak się zobaczymy.

- Ok. Co ze sprawą dziecka?

- Zdecydowałam, że się podejmę - mówię stanowczo.

- Poważnie?

- Nie, na niby - przewracam oczami.

- Ja bym się chyba nie odważyła...

- Jestem z Nate'em zaręczona, planujemy ślub, on dziecka nie zostawi.

- Fakt.

- Co tam u was?

- Nic nowego, mała tęskni za ciocią.

- Jak zwykle - śmiejemy się.

- Musimy do was wpaść w końcu.

- No musicie, musicie - słyszę jak otwierają się drzwi - dobra kończę, Nate przyjechał z zakupami.

- Ok, pa!

- Papa - rozłączam się.

Wstaję z kanapy i idę na korytarz, gdzie zastaje Garnera zawalonego trzema siatkami.

- Daj to, pomogę ci - biorę od niego jedną.

- Teraz będziemy mieć porządne jedzenie.

- No ciekawe coś ty kupił - mówię pod nosem i kieruję się do kuchni.

*Gdy rozpakowaliśmy zakupy, przygotowaliśmy oraz zjedliśmy obiad, odpoczywamy w salonie. Oglądamy jakąś komedię.

Oderwałam się od filmu i poszłam do sypialni, bo właśnie wpadłam na pomysł. Cały powrotny lot przesiedziałam z laptopem pracując nad projektem. Do końca został mi tylko ostatni szczegół, na który wpadłam właśnie teraz.

W ciągu jednej i pół godziny skończyłam zlecenie oraz sprawdziłam wszystko dokładnie chyba kilkanaście razy.

Dopięłam wszystko na ostatni guzik, więc wysyłam pliki do mojego szefa. Wystarczy jego zgoda i budowa ruszy, a ja pojadę do Sacramento.

Wstaję od biurka, kieruję się do salonu po telefon.

- I jak film? - pytam Nate'a.

- Spoko nawet, co robiłaś?

- Skończyłam projekt - biorę urządzenie ze stołu i szczerzę się do ukochanego.

- No to gratulacje - przytula mnie.

- Dzięki - staję na palcach, cmokam go w policzek - muszę zadzwonić.

Wracam do pokoju, po czym z powrotem siadam do biurka. Wybieram numer szefa i dzwonię z ważną informacją.

- Dzień dobry Lia Decker, przeszkadzam?

- Witam Lia, nie przeszkadzasz! Coś się stało? - słyszę z słuchawki.

- Nic się nie stało, mam tylko dobrą informację - przygryzam nerwowo wargę.

- Tak?

- Zlecenie skończone - mówię z radością.

- Poważnie? Tak szybko? Jak ty to zrobiłaś?

- Warto było na mały urlop wyjechać - wzruszam ramionami, chociaż tego nie widzi.

- No no, jak tak dalej pójdzie, to chyba będę musiał cię awansować - mówi.

- A dziękuję - chichoczę - wysłałam panu wszytko na e-mail.

- Dobra, to ja idę sprawdzić. Do jutra!

- Do widzenia! - kończę połączenie.

Wypuszczam powietrze z ulgą i jeszcze raz przeglądam cały projekt. Aż sama jestem z siebie dumna.

*Wieczorem Nate przychodzi do łóżka, gdy ja już prawie zasypiam. Czuję jak materac się ugina.

- Śpisz? - szepcze.

- Prawie - mruczę - a co?

- Dostałem info o rozprawie - gwałtownie się podnoszę.

- Tak? I co?

- W środę, w przyszłym tygodniu. Taka ostateczna. A w ten czwartek mamy spotkanie z małym i innymi ludźmi jeszcze.

- To super - przygryzam wargę, a po chwili spoglądam na niego z rozpromienioną twarzą.

Ludzie błagam nie pytajcie kiedy Cameron!
On ma się pojawić niespodziewanie :))

Btw. to będzie sztos, przysięgam

New neighbour, old love 1&2&3 ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz