3.07

22.1K 1.1K 166
                                    

*TRZY TYGODNIE PÓŹNIEJ*

- Podaj listę, sprawdzę ostatni raz czy wszystko mamy - proszę narzeczonego. Właśnie pakujemy się na mały urlop. Oboje sądzimy, że dobrze nam zrobi.

- Masz - podaje mi skrawek papieru.

- Wszystko jest - odzywam się po jakiś dwóch minutach - możemy jechać.

Nate zabiera dwie, duże walizki, z którymi schodzi do czekającej już na nas taksówki. Zakładam buty, upewniam się, że okna są pozamykane i wyłączam prąd w całym mieszkaniu, oprócz kuchni.

Po zamknięciu drzwi sama schodzę na dół, po czym wsiadam do taksówki.

- Dobry wieczór - witam kierowcę. Jest około północy.

- Witam serdecznie, jedziemy?

- Tak - odpowiadam z uśmiechem spoglądając na Nate'a, który odwzajemnia uśmiech.

- Cieszysz się?

- Jak nigdy. Jestem tak podjarana, że zaraz wybuchnę - śmieje się ze mnie.

- Jest mi niezmiernie miło, że mogę wywoływać uśmiech na twojej twarzy.

- Uśmiech byłby większy, gdybym wiedziała dokąd się wybieramy - unoszę jedną brew.

- Dowiesz się na lotnisku - cmoka mnie w usta, a ja wzdycham głośno.

*Dopiero po ponad dwóch godzinach siedzimy już w samolocie. Lecimy na Hawaje! Garner odpłynął w sen, a ja zaczynam myśleć o ostatnich kilku tygodniach.

Najpierw śmierć Halsey i Audrey, list, dziecko, moja chwilowa wyprowadzka, praca, zlecenie, projekty no i pogrzeby.

Pierwszy odbył się pogrzeb Audrey, na którym byłam tylko ja, Nate oraz jacyś przyjaciele dziewczyny. Były to najgorsze chwile mojego życia, widok Nate'a był tego dnia po prostu podły. Słyszałam jak mówił do trumny, jego słowa krążyły mi po głowie bardzo długo. "Kochałem cię Audrey. Kochałem jak nikogo innego ale ty odrzuciłaś moją miłość. Miłość od jedynej osoby, która chciała obdarzyć cię tak wielkim uczuciem. Nie wiem czy wybaczę ci kiedykolwiek to, że utajniłaś przede mną dziecko ale wiem jedno - zajmę się naszym synem. Spoczywaj w pokoju Audrey."

Dzień po tym byliśmy na pogrzebie Halsey, gdzie była ogromna liczba ludzi. Większość z biura oraz najbliższe osoby. Phil zadbał o naprawdę piękną ceremonię.

Po pogrzebach Nate codziennie chodził do domu dziecka, w którym przebywa Patrick i go obserwował. Często bywał w urzędach, miał nawet jedną rozprawę w sądzie o prawa rodzicielskie i takie tam, na której towarzyszyłam mu z ojcem.

Nie mogąc zasnąć wyciągam z plecaka laptopa. Włączam projekt hotelu, któremu brakuje jeszcze tylko wnętrza.

*Po kilku godzinnym locie w końcu wychodzimy z wielkiej maszyny trzymając się za ręce. Od razu uderza w nas inne powietrze.

Po odebraniu walizek wychodzimy z lotniska prosto do pierwszej lepszej taksówki, którą młody chłopak zawozi nas do naszego resortu.

- Całe dwa tygodnie w tym pięknym miejscu z piękną kobietą - całuje mnie Nate. Resztę drogi rozmawiamy o moim projekcie.

*- Jaki śliczny - otwieram buzię ze zdziwienia - najpiękniejsze miejsce na ziemi. W dodatku z widokiem na ocean! Zapłacimy fortunę!

- Jak mamy odpocząć to nie będę żałować pieniędzy. Na coś trzeba wydawać, do grobu ich nie weźmiemy.

- Kocham cię - wieszam się na szyi mężczyzny.

Po kilkunastu minutach jesteśmy już w naszym apartamencie z prywatnym basenem. Od razu zabieramy się za rozpakowanie bagaży, co zajmuje nam około pół godziny. Postanawiamy się przebrać i zejść na jakiś posiłek.

*Zwiedziliśmy cały resort, jest tutaj nawet boisko do tenisa. Teraz idziemy wzdłuż plaży trzymając się za ręce i podziwiając widoki. W końcu zbieram się na siłach, by powiedzieć coś Nate'owi.

- Kochanie? - przystaję.

- Hm?

- Będziemy wychowywać Patricka razem.

Do Dallasa jeszcze dosyć rozdziałów, ale obiecuję, że będzie odlot! 💪

Przepraszam za brak rozdziału, ale egzaminy...
Swoją drogą, kto jeszcze pisał w tym roku egzamin razem ze mną? Jak wrażenia?

New neighbour, old love 1&2&3 ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz