2.48

30.6K 1.6K 295
                                    

- Dzisiaj nocka - piszczy prosto do mojego ucha Victoria.

- Boże święty - łapię się 'za serce'.

- Wystarczy, Vicky - karcę ją wzrokiem.

- Aleś ty mądra.

- Dzięki - wywraca oczami - co będziemy robić?

- Myślałam nad babskim wieczorem w jakimś klubie, hm?

- Zajebiście - ponownie piszczy.

Tak, Vicks to typ tej przyjaciółki, którą roznosi energia, jest wiecznie uśmiechnięta i cieszy się z mojego szczęścia bardziej, niż ja sama.

- Chodź, bo na biologię się spóźnimy - ciągnę brunetkę za rękę.

Zajmujemy ostatnią ławkę w środkowym rzędzie, a po chwili wchodzi nauczycielka.

- Witam młodzieży!

- Dzień dobry - odpowiadamy chórem.

- Dzisiaj nie będzie zwykłej lekcji - oznajmia i w tle da się słyszeć okrzyki - mamy gościa.

I w tym momencie mój bąbelek szczęścia znika.
Do klasy wchodzi moja matka. Niby jestem z nią związana i w ogóle, ale sama myśl, że zrobi mi siarę jest przerażająca.

- Dzień dobry, nazywam się Kylie Decker - klasa spogląda na mnie - tak, jestem mamą Lii.

No i się zaczyna....

- Pani Decker przyszła, by opowiedzieć wam o swojej pracy, jest chirurgiem - mówi nauczycielka - to ja już oddaję głos.

- Tak jak powiedziała wasza pani, jestem chirurgiem. Zacznijmy może od tego, czy ktoś z was interesuje się tym zawodem? - Kylie uśmiechnęła się szeroko, kilka osób podniosło ręce.

Czterdzieści pięć minut później moi rówieśnicy podchodzą do mnie i mówią, że moja rodzicielka jest po prostu zajebista. Nie powiem, podoba mi się to.

* - Hejka - po godzinie siedemnastej zjawia się Vicky.

- Siemson, parówo - nie odrywam wzroku od telefonu.

- Wstawaj, grubasie - ciągnie mnie za nogi tak, że spadam na ziemię. Podnoszę się zła.

- O nie - patrzę na nią z cwaniackim uśmieszkiem. Wykorzystuję chwilę nieuwagi brunetki i sięgam po poduszkę, następnie uderzam dziewczynę.

- O nie - naśladuje mnie, po czym robi to samo, co ja.

- Ała!

- Mnie też bolało!

- To jeszcze raz cię zaboli - biorę zamach i walę ją, gdy do pokoju wchodzi Cody.

- Kochanie, ta gruba parówa mnie bije - osiemnastolatka udaję zbitego szczeniaczka. Wybucham śmiechem.

Kilkanaście uderzeń później opadamy z sił, śmiejąc się razem w najlepsze.

- Niezłe przedstawienie - podsumowuje mój brat. Obie odwracamy się do niego i wytykamy mu język. Ależ my dojrzałe.

- Ty spadaj, to nasz babski wieczór! - burzy się dziewczyna.

- Idę, idę - unosi ręce w geście obronnym, po czym wychodzi.

Po krótkim namyśle włączamy jakąś przypadkową komedię, zajadając się popcornem i słodyczami.

* - Już dziewiętnasta - oznajmiam.

- No to czas się odwalić na bóstwo.

- W co ty wierzysz - śmieję się.

Otwieram moją szafę i razem z przyjaciółką zaczynam szukać sukienek.

Po dobrych piętnastu minutach decyduję się na jedną mocno przylegającą, z odkrytymi ramionami, w kwiaty, sięgającą do połowy ud. Do tego ubieram wysokie koturny.

Victoria wybrała bardziej oficjalną, białą, koronkową, do tego czarne szpilki.

Ubrane i umalowane stajemy przed lustrem. Odzywam się pierwsza.

- W moim przypadku, to bóstwo nie wypaliło.

- Przecież wyglądasz ślicznie! - wywraca oczami.

- Ty wyglądasz - poprawiam ją.

- Bla, bla, bla.

- Zamówię już taksówkę, hę?

- Okej.

* Pół godziny później wysiadamy przed klubem.

- Dobranoc - żegnamy kierowcę, odpowiada tym samym.

- Gotowa na babski wieczór? - Vicky porusza brwiami.

- Hola, hola! Mamy chłopaków.

- No co ty - wywraca oczami i łapie mnie za rękę.

Wchodzimy do środka. Zapach alkoholu, potu i tym podobne - standard. Chwilę rozglądamy się po pomieszczeniu, dziwnym trafem dostrzegam Nate'a. Wyczujcie sarkazm.

- Chodźmy do baru - krzyczę, żeby usłyszała. Brunetka kiwa głową na zgodę. Zajmujemy dwa siedzenia i zamawiamy sześć shotów na początek.
Pierwszy, drugi, trzeci, moje gardło płonie. Szybko sięgam po sok, a następnie biorę kilka łyków.

Zatracamy się w rozmowie o moim pobycie w Anglii, gdy podchodzi do nas Nate z kolegą.

- Cześć - wita się całusem w policzek ze mną, jak i Victorią.

- Hej - odpowiadamy.

- Mój kolega Tyson - wskazuje na czarnoskórego towarzysza - Tyson, to Lia i Vicky - przedstawia.

- Hej, dosiądziecie się? Mamy tam lożę - proponuje nowo poznany.

- Jasne - moja przyjaciółka uśmiecha się od ucha do ucha i wszyscy się tam kierujemy.

- Co tak w ogóle tutaj robicie? - pyta Nate.

- Babski wieczór.

- Teraz już chyba nie - śmieje się razem z kolegą.

- Chyba - wzruszam ramionami, ale po chwili wybucham śmiechem.

- To ja stawiam picie, co chcecie? - odzywa się Tyson.

- Pójdę z tobą - wstaje brunet - to jakie zamówienia?

- Ja proszę Mojito.

- Ja Long Island Iced Tea - mówię.

- Okej - odchodzą.

- Zapowiada się zajebisty wieczór - puszczam przyjaciółce oczko.

-----
Cisza przed burzą?
----
Marzenia się spełniają 🙌😇

New neighbour, old love 1&2&3 ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz