epilog II

16K 670 509
                                    


🌟🌟🌟
Czytajcie do samego końca! ❤️🌟🌟🌟

Dzień narodzin dziecka Lii i Camerona miał być najpiękniejszym w ich życiu. Zamiast tego stał się tragedią, wręcz katastrofą dla całej rodziny. Media huczały o całej sprawie, a nagłówki o nagłej śmierci dwudziestokilkulatku były wszędzie.

Bliscy byli pod opieką najlepszych psychologów, podczas gdy nowonarodzony Alexander pozostał w szpitalu. Stracił obojga rodziców, jego ojciec ulotnił się, jak gdyby nigdy nic, nie chcąc go znać.

Rodzice oraz siostra Camerona przylecieli z Sydney, zamieszkując w domu z naprzeciwka. Wspierali się wzajemnie z rodziną zmarłej, nie akceptując czynów swojego syna.

- Możemy już jechać - powiedziała matka Lii, schodząc po schodach. Ubrana była w garsonkę oraz niskie obcasy. Na głowie miała skromną woalkę, a delikatne perły na jej szyi były jedynym białym kolorem w całej stylizacji. Podobnie ubrała się matka, siostra Dallasa oraz Vicky.

Mężczyźni wystąpili w czarnych garniturach, białych koszulach i - również czarnych - krawatach.

- Chodźmy - odchrząknął William, po czym przepuścił wszystkich w drzwiach. Na zewnątrz czekały dwa, ciemnego koloru samochody.

Cała droga minęła w ciszy zarówno w jednym, jak i drugim pojeździe.

Po około piętnastu minutach kierowca oznajmił, że są na miejscu.

- Dziękujemy - Cody skinął głową.

Przed domem pogrzebowym znajdowało się już sporo osób, a do ceremonii została prawie godzina.

Po otrzymaniu tylu kondolencji, weszli do środka. Kapliczka była udekorowana skromnie, ale elegancko. Na wprost od wejścia stała ciemna, dębowa trumna z ciałem dziewczyny.

- Decyzja o zamkniętej trumnie była dobra - stwierdziła Kylie, a pozostali tylko przytaknęli.

Kobieta ruszyła w kierunku drewnianej skrzynki, dotknęła jej i upadła. Zaczęła momentalnie szlochać. Syn wraz z mężem podbiegli do kobiety, pomagając wstać oraz uspokajając. Kilka minut później dotarł psycholog, który zapanował nad sytuacją.

Ceremonia odbyła się punktualnie, a ogromna ilość ludzi jaka przybyła, robiła wrażenie. Większości nie udało się powstrzymać łez, nawet tym dalszym znajomym.

Gdy trumna była gotowa do przewiezienia na tutejszy cmentarz, rodzina oraz reszta podążała za nią w kondukcie pogrzebowym. Zatrzymali się przy wykopanym grobie, gdzie pastor kontynuował „procedury".

BLAKE'S POV

- Jak to jest oglądać swój własny pogrzeb? - zapytałem i spojrzałem na Lię, gdy trumnę zaczęli opuszczać do wykopanego dołu.

Przeczesała dłonią swoje świeżo obcięte oraz pofarbowane na czarno włosy, a w oczach miała łzy.

- Nienawidzę cię całym moim sercem - szepnęła.

- Popatrz sobie jeszcze, bo to ostatni raz, kiedy ich widzisz - objąłem ją, na co się wzdrygnęła. Zaczęła szlochać, gdy zobaczyła, jak jej matka osuwa się na ziemię - idziemy - szarpnąłem jej ramię i zacząłem prowadzić w stronę auta.

KONIEC

Wpadłam na ten epilog jakieś dwie godziny temu i od razu go napisałam. Mam nadzieję, że teraz zakończyłam to nie aż taką wielką zagadką.

Komentujcie proszę ❤️

Zapraszam na „Daddy's Copy",  by śledzić dalsze losy bohaterów ❤️

New neighbour, old love 1&2&3 ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz