3.03

23.3K 1.2K 298
                                    

Gwiazdki i komentarze mile widziane 😎

- Halsey miała wypadek - szlocha mężczyzna, a ja już czuję łzy w oczach.

- Jaki wypadek, jak to, co?

- Jest w stanie - robi przerwę - jest w stanie krytycznym. 

- Przyjadę, w jakim szpitalu?

- California Hospital Medical Center - mówi z trudem.

- Będę za piętnaście minut - rozłączam się.

Szybko zostawiam Nate'owi kartkę na stole z najważniejszymi informacjami, po czym ruszam w drogę.

Jak na złość korek jest nieziemski, do szpitala dojeżdżam dopiero po dwudziestu minutach.

Przed wejściem czeka już na mnie Phil - mąż Halsey.

- Cześć - przytulamy się.

- Cześć Lia.

- I jak? Co z nią? - patrzę na mężczyznę. Oczy całe spuchnięte od płaczu.

- Jest w śpiączce. Lekarz mówi, że powinna się obudzić za maksymalnie dwa tygodnie. Jak nie, to odłączą aparaturę, jej stan jest gorszy niż krytyczny.

- O kurwa. Co się w ogóle stało, jaki miała wypadek?

- Policja stwierdziła, że tir w nią wjechał, bo kierowca zasnął. Hal ze swoim małym autkiem raczej nie miała innych szans przy takim tirze.

Łzy zaczęły spływać po moich policzkach, zrobiło mi się słabo. Siadam na najbliższej ławce, po czym biorę głęboki wdech.

- Lia, wszystko ok?

- Słabo mi trochę - wyciągam z torebki butelkę wody i pociąg​am łyka - możemy ją w ogóle zobaczyć? - Phil kiwa przecząco głową.

- Dopiero jutro - oznajmia.

- Ok, odwieść cię do domu?

- Jeżeli masz czas to z chęcią, kolega mnie przywiózł.

- Jasne, chodźmy - wstaję ostrożnie z ławki kierując się do samochodu.

* - Jestem! - krzyczę zaraz po wejściu.

- Hej - na korytarzu pojawia się Nate.

- Hej, smakował obiad? - pytam zdejmując buty.

- Pyszny - przyciąga mnie za biodra - taką żonę to ja mogę mieć - całuje mnie delikatnie.

- Mamy trochę czasu do 18.30 - uśmiecham się figlarnie.

- Tylko jedno w głowie - Garner wywraca oczami.

- Nie powiem kto chciał ostatnio się pieprzyć na pralce.

* Lekko spóźnieni dojeżdżamy do Ethana i Lii. Wynajmują przestronne mieszkanie w stylu prowansalskim, który jest jednym z moich ulubionych.

Lia przygotowała kolację, więc wszyscy siadamy w jadalni. Ta kobieta to jest dopiero kucharka. Uwielbiam do nich przychodzić, bo zawsze ma coś dobrego do jedzenia.

Podczas gdy faceci gadają o ostatnim meczu, ja zaczynam temat nowego zlecenia.

- Pamiętasz Halsey, moją koleżankę z pracy?

- Ta ruda? - przytakuję.

- Miała wypadek, jest w stanie krytycznym.

- Co ty dajesz? Poważnie?

- Mhm. Najgorsze jest to, że można zobaczyć ją dopiero jutro. Poza tym dostałyśmy nowe zlecenie, boisko do koszykówki. Teraz pewnie zostanę z tym sama - mówię smutno.

- Współczuję - Lia głaszcze mnie po ramieniu.

- Nie czas by się zamartwiać, mamy piątek! Ethan włącz jakieś piosenki - trącę bruneta w bok.

- Się robi - puszcza mi oczko i wybucha śmiechem.

- Widziałem - mruczy Nate, teraz śmiejemy się wszyscy.

Po trzech butelkach piwa wypitych przez chłopaków i dwóch kieliszkach czerwonego wina wypitych przeze mnie i Lię wszyscy zaczynamy tańczyć.

Bawimy się tak dopóki w tle nie dzwoni telefon mojego narzeczonego.

- Słucham? - Nate odbiera, a Et wyłącza muzykę - tak to ja - całą trójką patrzymy na ukochanego - jak to? - momentalnie staje się blady jak ściana - dziękuję za informację, skontaktuje się z rodziną.

- Co jest?

- Au... - przerywa kolejny telefon, tym razem mój.

- Halo? - mówię.

- Tu Phil. Przepraszam za późną porę ale...

- Coś z Halsey? - pytam nerwowo.

- Umarła - słyszę zanim mężczyzna kończy połączenie.

Smartfon wyślizguje się z mojej dłoni prosto na podłogę, a ja nie wierząc siadam na krzesło.

- Li? - wszyscy do mnie podbiegają.

- Halsey zmarła - mówię ledwo słyszalnie po jakiejś minucie.

- O kurwa...

- Dzwonił policjant - oznajmia Nate - Audrey nie żyje - kończy, a ja chyba zaraz eksploduje z nadmiaru złych wieści.

Uśmierciłam dwie osoby w jednym rozdziale, brawo dla mnie 😂❤

Co tam u Was? :)))

*EDIT* Audrey to nowa postać, zobaczycie w następnym rozdziale :)

New neighbour, old love 1&2&3 ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz