Najpierw odwiozłem dziewczyny do mnie i z nimi wszedłem, żeby powiedzieć matce o co chodzi.
- Cudownie, więcej gości.
- Zostają na noc, ja lecę jeszcze odwieźć Victorię.
- Och, Victorię? Jest w samochodzie?
- Mhm... Wiecie gdzie co jest.
Wyszedłem i zapukałem w szybę, gdzie siedzi Vic. Otworzyła okno, przez co się uśmiechnąłem i oparłem o drzwi. Popełniam błąd.
- Chcesz prowadzić?
- Co?
- Przesiadaj się.
- Nie chcę.
- Dawaj. Wiem że chcesz.
Spojrzała na mnie, ale od razu odwróciła wzrok i westchnęła.
- Jestem pod wpływem, nie mogę prowadzić.
- Od kiedy Victoria przejmuje się tym, co może a co nie? Mała prowadziłaś w gorszym stanie, pamiętam.
- Dlaczego jesteś dla mnie miły?
Wzruszyłem ramionami, a ona pokręciła głową.
- Vic to twoje życie... Doceniam to, że mnie po prostu odsunęłaś od tego w dobrym momencie.
W końcu normalnie na mnie spojrzała i po chwili wysiadła.
Pov. Victoria.
Usiadłam za kierownicą i westchnęłam, od razu ruszając. Jak ja cholernie tęskniłam za tym samochodem, no kurwa. On doskonale o tym wie.
- Uważaj na tym zakręcie.
Jakoś automatycznie przyspieszyłam, ale od razu zwolniłam. Nie mogę mu robić na złość. Zawsze robiłam mu na złość jak kazał mi zwolnić i przyspieszałam.
- Zatrzymaj się pod sklepem.
- Po co?
Zmarszczyłam brwi, a on się zaśmiał i na mnie spojrzał. Człowieku nie patrz się tak na mnie bo mnie stresujesz.
- Muszę kupić gumki.
Chwila co? Kurwa. Nic nie powiedziałam, tylko kiwnęłam głową i zjechałam na parking. Kurwa ręce mi się trzęsą. Zgasiłam światła i silnik, a on się zaśmiał, kręcąc głową.
- Idę po sok, a nie gumki.
O ja pierdole moje serce. Poczułam tak cholerną ulgę jak to usłyszałam. Jezu.
- Wziąć ci coś?
- Nie.
- Na pewno? Coś słodkiego? Te chrupki z czekoladą? Wiem że chcesz.
Chcę. Pokręciłam głową i się uśmiechnęłam, a on wyszedł z samochodu i poszedł do sklepu.
- Ja pierdole. Kurwa ale jestem głupia. Debilko może się pieprzyć z innymi. Sama z nim zerwałaś.
Zaczął mi dzwonić telefon, przez co podskoczyłam i pokręciłam głową, śmiejąc się z samej siebie.
- Halo?
- Dostawa do Francji ogarnięta.
Blake się zaśmiał, więc odchyliłam głowę.
- To dobrze.
- Co taki głos? Coś się stało?
- Naćpałam się totalnie.
- Vic... Obiecałaś coś.