Pov. Hugo.
Po rozmowie z Biancą poszedłem do ogrodu, gdzie jest Diego i na niego spojrzałem. Lubię go, ale mnie wkurwia tak totalnie fakt, że Bianca niedługo może się wyprowadzić. Poważnie o sobie myślą, widzę to. Widziałem że Diego nie chciał być tam podczas zamieszek, pewnie ze względu na Bianca'ę. Cały czas był zamyślony, nie ogarniał o co chodzi. Kilka razy naraził przez to swoje życie.
Podszedłem do niego i wziąłem od niego skręta, którego kończy, więc na mnie spojrzał.- Mamy do pogadania.
- Poważnie?
Uniósł brwi, więc usiadłem obok niego i westchnąłem.
- Poważnie myślisz o Bianca'e.
- Nie będę z tobą gadał o moich uczuciach.
- Nie, po prostu mi powiedz czy myślisz o niej na poważnie.
- Tak, na poważnie.
Kuurrwaa. Już bym wolał jakby chciał ją zranić i elo. By do mnie przyszła, bym musiał ją pocieszać całymi dniami. Zajebista sprawa. Lubię ją pocieszać jak płacze, to chore.
- Chciałbyś się jej w tym momencie oświadczyć?
- O co ci chodzi?
- Odpowiedz na pytanie.
- Zależy w jakich okolicznościach. Na pewno nie takich jak teraz.
- Jakie są okoliczności?
- Kurwa, siedzimy w domu, ja jestem w ujebanym dresie, ona tak samo.
Pokiwałem głową, gasząc skręta i odpaliłem swojego.
- Okej, jak chciałbyś się jej oświadczyć?
- Spierdalaj, nie odpowiem Ci na to.
- No dawaj, jak facet facetowi.
- Bardziej jak facet przewrażliwionemu ojcu.
Uśmiechnąłem się i kiwnąłem głową. Jest uparty, ale nie dam się spławić.
- Bianca jest dla mnie najważniejsza, dla ciebie pewnie też.
- Ojej, a Victoria? Sam? Blake? Nie są ważni?
- Wiesz o co mi chodzi. Masz jej nie zranić, rozumiesz? Jest zbyt dobrą osobą.
- Naprawdę nie musisz mi o tym pierdolić, wiem. I tak w pewnym momencie ją zranię, na tym to polega. Bez kłótni nie ma związku, jest wtedy zbyt idealny i nie wyjdzie. Musisz się z tym pogodzić że Twoja córeczka niedługo ci spierdoli z domu, będzie miała męża, dzieci.
- Po prostu masz ją szanować.
- Szanuję ją. Sugerujesz mi, że mógłbym podnieść na nią rękę?
Spojrzałem na niego i wzruszyłem ramionami, kiwając głową. Wyjebane w co pomyśli, walczę o swoją córkę.
- Tak.
- Jesteś popierdolony.
- Każdemu może coś odpierdolić. Masz pojęcie ile razy miałem ochotę wyjebać Victorii lepę, po której by się nie pozbierała? Trzeba nad sobą panować.
Zaśmiał się, odchylając głowę do tyłu.
- Zawsze można się wyżyć w łóżku.
Spojrzał na mnie, przez co zacisnąłem pięść i się chamsko uśmiechnąłem. Jebany... Specjalnie to powiedział.
- Zaraz ty dostaniesz.
- Czekam na ten zaszczyt, aż dostanę w psyk od tego znanego Hugo Lynch.