Na miejscu westchnął i jak zobaczył jak Melisa wychodzi z budynku, od razu wyszedł z samochodu i do niej podbiegł, więc ja otworzyłam okna.
- Eeej, Melisa.
Spojrzała na niego i pokręciła głową.
- Dylan... To co się stało... Szczerze? Podpiłam się tymi drinkami i... Popełniłam wielki błąd. Nie chciałam nigdy tak zacząć znajomości i naprawdę cię przepraszam.
- Nie przepraszaj.
- To po prostu stało się tak nagle... Właśnie dlatego nie piję. Odwala mi po alkoholu. Zadzwoniłam do niego i...
Pokręciła głową, a on westchnął i ją do siebie przytulił, przez co się uśmiechnęłam.
- Masz gdzie pójść, skoro z nim mieszkasz?
- Nie bardzo.
- Wskakuj.
Otworzył jej drzwi z tyłu i zobaczyłam w lusterku że spojrzała na niego zszokowana.
- Dylan...
- Przeze mnie jesteś w takiej sytuacji.
- Nie przez ciebie tylko przez własną głupotę.
- Wsiadaj... Możesz u nas pobyć kilka dni.
- Nie ma szans.
- Matka jest milutka. Ej, na chwilę.
Westchnęła i wsiadła, więc szeroko się uśmiechnęłam i odpaliłam samochód, przez co zobaczyłam że Melisa się przestraszyła. Chyba mnie nie zauważyła.
- Victoria.
- Hej.
W następnym tygodniu jak weszłam do domu, spojrzałam na mamę i Melisę jak piją piwo.
Dogadują się i to bardzo. Serio, jakby się znały całe życie. Mama się żali Melisie, a ona mamie.
Poszłam na górę i westchnęłam, dzwoniąc do Hugo.- Co tam piękna?
- Nic...
- Chcesz się zobaczyć?
Zaśmiał się, przez co szeroko się uśmiechnęłam i wstałam.
- Tak. Bardzo.
- Zaraz po ciebie będę.
Po kilku minutach usłyszałam że podjechał, więc zeszłam na dół do jego samochodu i się do niego uśmiechnęłam.
- Bianca dzisiaj kopała i to dość mocno.
Spuścił wzrok na mój brzuch i się uśmiechnął, kładąc na nim dłoń.
- Będzie zajebista.
- I to w chuj.
Pocałował mnie i ruszył w jakimś kierunku, więc ja na niego spojrzałam. Jestem ostatnio naprawdę szczęśliwa... Już nie myślę o tych kłótniach i tym wszystkim, cieszę się z tego powodu. Bardzo się cieszę.
Zmarszczyłam brwi, czując się dość dziwnie i złapałam się za brzuch, przenosząc wzrok na Hugo. Nie będę panikować, może to po prostu tak powinno być. Zerknął na mnie i złapał moją dłoń, zatrzymując się na czerwonym.- Wszystko w porządku?
Wysiadłam z jego samochodu, naprawdę czując się dziwnie i westchnęłam, próbując oddychać.
- Vic? Co się dzieje?
- Nie wiem...
- Może to już? Chodź, pojedźmy do szpitala.