Pov. Victoria.
Następnego dnia rano wstałam i westchnęłam, idąc do kuchni. Nie mogłam spać, ciągle chodzi mi po głowie to, że tata tak zdradził mamę. Dlaczego mu to odpuściła?
Tu zobaczyłam najebanego tatę, który podniósł na mnie wzrok.- Hej córcia.
Nic nie powiedziałam, a on westchnął, ledwo siedząc na krześle. Boli mnie ten widok. Cholernie mnie to boli. Jest prawie dziewiąta i on już ledwo się trzyma na nogach. Chyba że całą noc pił.
- Kocham cię. Chcesz mi wyskoczyć... A, nie. Nie pojedziesz do sklepu. Jesteś wściekła w ciąży.
Wzięłam sobie serek, kiedy mama tu weszła i lekko się do mnie uśmiechnęła, a po tym przeniosła wzrok na tatę.
- Musisz pić o tej godzinie..?
- Skarbie ja nie skończyłem.
- Domyślam się.
- Ej, kocham was. Jesteście najważniejszymi kobietami w moim życiu. Jesteście kurwa moim całym światem... I obie mnie nienawidzicie. Ty się zaraz wyprowadzisz... Już to zrobiłaś. A ty... Ty chyba też się wyprowadzisz. Kto chciałby żyć z kimś takim jak ja? Nikt kurwa. Zostanę sam do końca życia. Mówi się trudno... Na starość będę siedział z jakimiś debilami i mówił o swoim życiu. I wiecie co powiem? Że miałem dwie wspaniałe kobiety i zajebistego syna, ale mnie znienawidzili. Koniec historii. - podniósł się, potykając o własne nogi, przez co mama chciała już do niego podejść, ale się powstrzymała, ścierając łzy - kocham was moje piękne. Najpiękniejsze na świecie.
Wziął kluczyki od swojego samochodu, przez co mama do niego podeszła.
- Jason.
- Och... Słucham cię piękna.
- Oddaj mi kluczyki...
- Nie mam zamiaru jechać, chcę się tam uwalić i pójść spać. Bo raczej w twoim łóżku już nie ma dla mnie miejsca. Poradzę sobie skarbie... Dam radę. I zrozumiem jeśli będziesz miała kogoś innego, chcę żebyś była szczęśliwa. Przyjdę na wasz ślub, będę zajebistym gościem i nawet cię nie dotknę, obiecuję. Chociaż to będzie trudne, bo jesteś tak cholernie piękna...
Przejechał dłońmi po jej ramionach i się uśmiechnął, przez co mama się do reszty popłakała.
- Nie płacz moja piękna. Życie poprowadzi cię do przodu. Będzie zajebiście, zobaczysz. Znajdziesz kogoś, kto nie będzie miał dziecka z twoją siostrą. I kogoś, kto cię nie zdradził.
Pocałował ją w czoło i wyszedł stąd, ledwo się trzymając na nogach, kiedy Dylan tu wszedł. Jak zobaczył mamę, przytulił ją i westchnął, przenosząc wzrok na mnie.
Ktoś tu wszedł, więc tam spojrzałam i uniosłam brwi, widząc ginekologa.
- Przepraszam was że wczoraj nie przyjechałem, nie dałem rady. Victoria, wszystko w porządku?
- Tak.
- Podobno coś się stało.
- Nic, wszystko w porządku.
Blake tu wszedł, kręcąc głową, a za nim Hugo. Dalej jest na mnie wściekły.
- Bolał ją brzuch. Miała dużo stresu.
- Victoria... Wiem, że to ciężkie nie mieć stresu na twoim miejscu, ale nie możesz dopuszczać do takich sytuacji...
- Czasami się nie...
- Wiem. Ale... Nie chcę Ci tego mówić, ale muszę.
- Wal śmiało.
Westchnęłam, opierając się o blat.