W następnym tygodniu weszłam do klasy i się uśmiechnęłam, widząc moją ulubioną nauczycielkę.
- Dzisiaj też do siebie będziemy mierzyć?
- Victoria, wyjdź.
Ktoś za mną stanął, więc tam spojrzałam i się uśmiechnęłam, widząc Blake'a. Nie gadaliśmy przez ten cały tydzień. Ja rano dalej byłam wtedy najebana, a on chyba też. Dalej ten alkohol buzował we krwi.
- Jak się czujesz?
Objął mnie, więc pokiwałam głową.
- Dobrze. Zajebiście.
Zaśmiał się, a ja się uśmiechnęłam.
- Niezręcznie.
Powiedział mi na ucho, idąc usiąść. Po chwili usiadłam obok niego i na niego spojrzałam.
- Nie chciałam cię tak namawiać, po prostu nie kontaktowałam.
- Poważnie tak o tym myślisz?
- Mhm. Blake, nawet jeśli żartuję że mnie kręcisz i tak dalej, mimo że jest w tym trochę prawdy, to i tak zawsze żartowałam.
- Myślisz że nie wiem?
- Ale teraz mówię szczerze że mnie kręcisz.
Parsknął i mnie objął, a ja uśmiechnęłam.
- Może nie jestem zakochana, ale podobasz mi się. I wiem że traktuję cię jak pocieszenie po Hugo, nie chcę żebyś cierpiał.
- Mała daj spokój, nic mi nie będzie.
- I nie chcę zepsuć tej przyjaźni.
- Nie zepsujesz.
Pocałował mnie w czoło i westchnął, jak zobaczyłam że nauczycielka się na nas gapi.
W następnym tygodniu pojechałam na imprezę gangów, znowu, bo debile nie potrafią się dogadać. Weszłam tu i westchnęłam, czując że jest coś nie tak. Nikt nie pije alkoholu i się na mnie gapią. Jak nic zasadzka.
Ja:
Blake przyjedzJa:
ProszęBlakey 🤡:
Co jest?Ja:
Potrzebuję wsparciaJa:
To nie impreza tylko zaraz tu się zacznie rzeźBlakey 🤡:
Będziemy za pięć minutUsiadłam na kanapie i westchnęłam, rozglądając się za Hugo. Wiem że by był po mojej stronie, chociaż w sumie nigdy nic nie wiadomo.
Ja:
Spytaj Hugo czy będzieBlakey 🤡:
NopeBlakey 🤡:
Podobno ma coś do załatwieniaWestchnęłam i odchyliłam głowę do tyłu, kiedy ktoś się do mnie przysiadł.
- Spierdalaj.
Spojrzałam na tę osoby i uniosłam brwi, widząc babcię.
- Co tu robisz?
- Co ty tu robisz? Wiesz, że chcą cię zabić?
- Zauważyłam. Zaraz będą moi ludzie.
- Trzeba to zrobić po cichu, nie chcemy tu strzelaniny.
- Wiem, spokojnie... Idę do toalety.
Uśmiechnęłam się i wstałam, od razu tam idąc. Jak zobaczyłam chłopaka, który stoi sam, podeszłam do niego i się uśmiechnęłam, wyjmując sznurek z mojej bluzki.