Pov. Hugo.
Wziąłem telefon i zobaczyłem tu kilka nieodebranych połączeń od Victorii, tak samo od Brada i też wiadomości.
Brad:
Zadzwoń do Vic jak najszybciejBrad:
Jest z nią słaboBrad:
Okej sytuacja opanowanaBrad:
Ale przyjedz do niej jak najszybciejJa pierdole, poważnie akurat jak coś się stało musiałem zostawić telefon? Zadzwoniłem od razu do Victorii i wsiadłem do samochodu, jak odebrała.
- Ty to masz czas.
Brad powiedział, przez co westchnąłem.
- Co się stało? Zostawiłem telefon w siedzibie i pojechałem z Dexterem.
- Miała załamanie, cholernie duże załamanie i jest z nią źle. Nie zostanę u niej na noc bo i tak jej rodzice chyba mnie nie lubią. Jej matka się na mnie wydarła.
- Co? Jest zajebista.
- Vic jej chyba powiedziała że brała. Obie są w słabym stanie. Prawie znowu wzięła, więc...
- Kuuurwaa, zaraz będę.
Rozłączyłem się i do niej pojechałem, a tu wszedłem na górę i spojrzałem jak śpi przytulona do Brada.
- Długo śpi?
- Trochę ponad pół godziny.
Zobaczyłem na jej biurku woreczek, więc go wziąłem i wysypałem do toalety, a po tym wróciłem do pokoju i na nią spojrzałem.
- Zajmę się nią.
- Zajebiście, bo ręka mi już zdrętwiała.
Wstał, a ona się obróciła, od razu macając miejsce obok niej. Brad mnie popchnął na łóżko, więc się do mnie przytuliła, a on się uśmiechnął.
- Lecę, jak coś to dzwoń.
- Jasne.
Poszedł, więc spojrzałem na Vic i przejechałem ręką po jej włosach, przez co mocniej mnie przytuliła i na mnie spojrzała.
- Hugo...
Spłynęły jej łzy. O kurwa moje serce. Nienawidzę patrzeć na nią w takim stanie.
- Śpij...
- Mama mnie nienawidzi.
- Twoja mama cię kocha.
Przytuliłem ją do siebie, a ona wytarła oczy o moją koszulkę.
Po godzinie wszedł tu Dylan i na nas spojrzał, marszcząc brwi.
- Ej mieliśmy spędzić wieczór razem.
Spojrzałem na nią i wstałem tak, żeby jej nie obudzić.
- Pokłóciła się z rodzicami.
- Co?
- Chyba im powiedziała że brała, była podobno w cholernie słabym stanie. Brad tu siedział dwie godziny.
Dylan pokiwał głową, patrząc na nią.
- Mogłem ją mocniej wspierać. Prawie w ogóle mnie przy niej nie było.
- Dlaczego wy ciągle się o coś obwiniacie? Byłeś przy niej tyle ile mogłeś, nie ma ci nic za złe.
- Nie zrań jej. Nie możesz się wycofać. Nie poradzi sobie.
- Nie zranię jej, spokojnie.
Wyszedł, a ja przejrzałem szafki czy już nic tu nie ma schowanego.
![](https://img.wattpad.com/cover/215078377-288-k221508.jpg)