Nie jest sprawdzony
Po godzinie siedzenia tu, usłyszałam kroki, więc się schowałam za słupem.
- Bianca? Jesteś tu?
To Diego. Bardziej się schowałam i pokręciłam głową, wstrzymując też powietrze. Nie chcę go widzieć. Jak zobaczyłam swój telefon na ziemi, wytrzeszczyłam oczy. Kuurwaa. Może pomyśli że zapomniałam wziąć? Schowałam się bardziej, jak tu wszedł i westchnęłam.
- Bianca? Wiem że jesteś wściekła, przepraszam... Coś mi wypadło. Nie zrobiłem tego specjalnie.
Dalej się nie odezwałam i westchnęłam. Idź stąd. Chcę tu posiedzieć i poryczeć w spokoju.
- Ja pierdolee...
Jak chyba poszedł, poczekałam jeszcze chwilę i się wychyliłam, żeby spojrzeć czy jest na dole. Mało co widzę, tak szczerze mówiąc.
- Mała...
Usłyszałam go obok, przez co od niego odskoczyłam. Kurwa mać, jak się przestraszyłam.
- Nie jestem głupi.
Pokręciłam głową i chciałam pójść, ale złapał mnie za rękę.
- Ej... Serio przepraszam.
Chciał mi dać bluzę, ale pokręciłam głową, odwracając wzrok.
- Jest na minusie, a ty jesteś w spódniczce i jakiejś bluzce, załóż...
- Nie chcę, w samochodzie mam ciepło.
Wzięłam rękę i poszłam w stronę schodów, ale on znowu mnie złapał za rękę.
- Mogę się chociaż wytłumaczyć?
- Nie chcę tego słuchać... Musiałeś coś załatwić z Mayfair? Mogłeś, kurwa, napisać.
- Pisałem.
- Byliśmy umówieni na piętnastą trzydzieści. Siedziałam u ciebie pół godziny, nic nie napisałeś. Jechałam tu też z piętnaście minut i też nic nie dostałam. Kiedy pisałeś, co?
Założył mi bluzę i pokręcił głową.
- Serio przepraszam... Tym razem ja nawaliłem, przyznaję. Chodź tu...
Przytulił mnie, przez co westchnęłam. Jest cholernie ciepły, a mi jest cholernie zimno.
Spojrzał na mnie i pocałował mnie w czoło, zdejmując też kurtkę i mi ją założył. Nie uśmiechnij się, debilko. Dupek cię wystawił.
- Pięknie wyglądasz, ale to był głupi pomysł żeby się tak ubierać w zimę.
Przejechał kciukiem po moim policzku, przez co się uśmiechnęłam i spuściłam wzrok.
- Tata wybierał.
- Zna się na rzeczy.
Rozejrzał się i zmarszczył brwi.
- Big Ben, co?
- Miało być romantyczne i pięknie przy zachodzie słońca.
- Jest tak nawet bez zachodu.
Objął mnie i poszedł w stronę tego balkonu, na którym siedziałam.
Uśmiechnęłam się lekko i westchnęłam, a on mocniej mnie do siebie przytulił.- Co musiałeś załatwić?
Nic nie powiedział, więc na niego spojrzałam. Jak nic Mayfair.
- Nic ważnego.
- Najwyraźniej było ważne.
- Nie powiem Ci...
